Strony

niedziela, 28 sierpnia 2016

4

NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK


       Kola­cja u rodziny Choi roz­po­częła się równo o osiem­na­stej. Kan­dy­dat na pre­miera z żoną i córką oczy­wi­ście przy­byli dzie­sięć minut wcze­śniej. Po przy­wi­ta­niu się zasie­dli przy stole. Chri­sto­pher spoj­rzał ukrad­kiem na Pene­lopę, która wła­śnie kro­iła stek. Śmie­szyło go to, że jesz­cze nie wie co pla­nuje. Pow­ró­cił do jedze­nia. Pod­czas kola­cji wszy­scy poza Siwo­nem zacię­cie dys­ku­to­wali o ślu­bie. W końcu to już nie­długo. Męż­czy­zna upił łyk wina i spoj­rzał na ojca.

– Skoro już wszystko zje­dzone może my poroz­ma­wiamy w moim biu­rze, a moja żona pokaże panią dom? – spoj­rzał z lek­kim uśmie­chem na Pene­lopę i jej matkę.

– Oczy­wi­ście. – ode­zwała się Julia. – Pani Thorn i Pene­lopa są na pewno cie­kawe jak tutaj jest

Siwon, ze swoim ojcem, szwa­grem i przy­szłym teściem udali się do pomiesz­cze­nia nie­da­leko jadalni. Usie­dli w czar­nych skó­rza­nych fote­lach i roz­po­częli roz­mowę.

*** 

        Pene­lopa ze znu­dze­niem oglą­dała swój przy­szły dom. Westch­nęła tylko i sta­nęła przy rodzin­nych foto­gra­fiach. Na jed­nej z nich była pierw­sza żona ojca Siwona. Przyj­rzała jej się. Była piękną kobietą. Bru­netka o zie­lo­nych oczach i oliw­ko­wej kar­na­cji. Na kolej­nym zdję­ciu był sze­ścio­letni Siwon z matką. Patrząc na sce­ne­rię, były to waka­cje nad morzem. Cie­kawe jak zgi­nęła? Wie­działa tylko, że było to jak chło­pak, skoń­czył sie­dem lat. Westch­nęła i jej oczom uka­zało się ślubne zdję­cie Tatiany i Chri­sto­phera. Pry­chła pod nosem i ruszyła dalej. Już pod­czas oglą­da­nia salonu posta­no­wiła opu­ścić trójkę kobiet i na wła­sną rękę pozwie­dzać. Upiła łyk wina, które cały czas miała przy sobie. Spoj­rzała na pusty kie­li­szek.

– Chcia­łaby pani jesz­cze tro­chę? – odwró­ciła się.

        Przed nią stała rudo­włosa kobieta. Odro­binę wyż­sza od niej. Kiw­nęła głową, a kobieta nalała jej alko­holu do kie­liszka. Wymi­nęła ją i ruszyła dłu­gim kory­ta­rzem, co chwilę popi­ja­jąc wino. Kiedy tylko je wypiła, kie­li­szek odło­żyła na pobli­skim sto­liku. Po kilku kro­kach poczuła się gorzej. Zła­pała barierkę od scho­dów i ode­tchnęła ciężko. W kie­szeni swo­jej sukienki poczuła wibra­cje tele­fonu. Wyjęła tele­fon z kie­szeni. Odblo­ko­wała go i spoj­rzała na ekran. Znowu to samo.

Numer zastrze­żony:


„Mam nadzieję, że to, co się wyda­rzy, nauczy Cię cze­goś. ”



      Zasko­czona dziew­czyna tylko pró­bo­wała się wypro­sto­wać, ale nie wycho­dziło jej to. Czuła jak jej ciało odmawia jej posłuszeństwa. Nadal trzymając się za barierkę, odwróciła się. Spojrzała na osobę przed sobą. Ucieszył ją fakt, że ktoś tędy przechodził. Teraz, kiedy jej samopoczucie tak naglę się pogorszyło. Wyciągnęła dłoń przed siebie z nadzieją, że osoba stojąca na przeciw niej, ją chwyci. Jakże się rozczarowała.  Powieki zaczęły się zamykać. Ostatnie co zobaczyła, był szyderczy uśmiech. Odchyliła się, a jej ciało poleciało w dół. Uderzenie, było na tyle głośne, że domownicy zbiegli się do miejsca całego wydarzenia. Winowajca odszedł, nie pozostawiając po sobie, żadnego śladu. Siwon spojrzał na ciało brunetki. Przypomniał mu się wypadek jego matki. Krew płynąca po kafelkach sprawiła, że chłopak osunął się na podłogę. Obrazy przeszłości powróciły. Schował twarz w dłoniach. Matka dziewczyny klęczała nad nią, próbując ją ocucić. Podniósł wzrok. Panował totalny chaos. Christopher stał w kącie z telefonem przy uchu. Wzywał karetkę. Jego ojciec ruszył w stronę wiszącej kamery, a jego macocha i przyszła teściowa próbowały pomóc Penelopie. Tylko on siedział bezwładnie na podłodze. Nie mógł nic zrobić. Czując dłoń na ramieniu spojrzał na osobę, którą usiadła obok. Była to jego siostra Tatiana. Wiedziała, że chłopakowi jest ciężko. Przytuliła go mocno, a po chwili usłyszeli dźwięki karetki. Zabrano Penelopę. Cóż to był tylko nieszczęśliwy wypadek.

***

     Alex podała zamó­wie­nie star­szemu męż­czyź­nie. Gdy tylko to zro­biła pode­szła do swo­jego brata, który wła­śnie kładł na tacę dwie szklanki soku. Uśmiech­nęła się do niego i weszła do kuchni. Jej mama wła­śnie koń­czyła robić kur­czaka. Oparła się o ścianę i przyj­rzała jej się. Cały czas miała w gło­wie roz­mowę z pro­ku­ra­to­rem. Może jed­nak powinna się zgo­dzić? Obie­cał spła­cić dług i zaopie­ko­wać się jej rodziną. Jed­nak uda­wa­nie kogoś i żyć jako ta osoba musiało być straszne. Nie zgo­dzi się. Spłaci sama ten dług i zaj­mie się rodziną.

– Alex nie stój tak, klient przy­szedł. – usły­szała za sobą głos ojca.

      Uśmiech­nęła się i opu­ściła kuch­nię. Z czar­nego far­tuszka wyjęła note­sik z dłu­go­pi­sem i pode­szła do sto­lika. Tak minął jej wie­czór. O dwu­dzie­stej zamknęli restau­ra­cję i weszli do budynku obok, w któ­rym był ich dom. Dziew­czyna od razu wyką­pała się i ruszyła scho­dami do swo­jego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i zapa­liła świa­tło. Z drew­nia­nej toa­letki zabrała swój notes. Lubiła zapi­sy­wać wier­sze, czy też złote myśli. Gdy tylko usia­dła na łóżku obok okna, ode­zwał się jej tele­fon. Spoj­rzała na urzą­dze­nie i wzięła je do ręki. Odblo­ko­wała tele­fon i nie dowie­rzała od kogo, dostała wia­do­mość.


Psy­chol: 


Cze­kam na Twoją decy­zję. 



Chwilę odcze­kała, ale zaraz po tym odpi­sała:



Ja: 



Znasz moją odpo­wiedź, nie mam zamiaru brać w tym udziału. Zostaw mnie w spo­koju.




 Miała nadzieję, że po tej wia­do­mo­ści naprawdę da jej spo­kój. Zga­siła świa­tło po dro­dze, odkła­da­jąc notes. Poło­żyła się na łóżku. Leżała wga­pia­jąc się w sufit. Cała sytu­acja z dzi­siaj nie dawała jej spo­koju. Ten męż­czy­zna ma naprawdę, nie poklei w gło­wie. Serio myśli, że się na to zgo­dzi? Dobre sobie, a może to żart? Jeśli chce tylko spraw­dzić, czy by się na to odwa­żyła? Jeśli tak, to komik z niego słaby. Obró­ciła się na bok. Księ­życ świe­cił pro­sto w jej oczy, a tele­fon leżący na para­pe­cie znowu się ode­zwał. Wzięła go do ręki i odczy­tała kolejną wia­do­mość.





Psy­chol: 


Pół­noc, zostało Ci mało czasu na decy­zję. 


Ja: 




Mówi­łam, żebyś dał mi spo­kój. 



          Po tej wia­do­mo­ści tele­fon ani razu nie dał o sobie znać. Zado­wo­lona z faktu, iż jej prze­śla­dowca moż­liwe, że zre­zy­gno­wał.

***

     Chri­sto­pher wszedł do szpi­tala. Musiał pocze­kać, aż rodzice Pene­lopy opusz­czą budy­nek. Szu­kał sali, w któ­rej leżała jego kochanka. Zatrzy­mał się przy sali numer dwa­dzie­ścia osiem. Inten­sywna tera­pia. Nie dzi­wił się. Spa­dła z wyso­ko­ści dzie­się­ciu metrów. Był zasko­czony, że jesz­cze żyje. Napi­sał wia­do­mość do swo­jego przy­ja­ciela, który pra­cuje tutaj. Zaj­mo­wał on się Pene­lopą, a dodat­kowo miał układ z Nigh­tem. Męż­czy­zna wszedł do środka i spoj­rzał na kobietę. Była pod­pięta do kilku urzą­dzeń. Jej klatka pier­siowa deli­kat­nie się uno­siła. Odsu­nął deli­kat­nie kro­plówkę i pod­su­nął sobie krze­sło. Patrzył na nią nie­wzru­szony. Niby darzył ją jakimś uczu­ciem, ale czy to ważne? Od myśli ode­rwało go chrząk­nię­cie. Spoj­rzał na męż­czy­znę w kitlu.

– Witaj, Tom. – Chris wstał i podał mu swoją dłoń.

– Witaj. – odwza­jem­nił gest, a następ­nie wzrok prze­niósł na Pene­lopę.

– Jaki jest jej stan? – zapy­tał, wsa­dza­jąc dło­nie do kie­szeni.

– Jest małe praw­do­po­do­bień­stwo, że prze­żyje. – odwró­cił wzrok od poszko­do­wa­nej. – A jeśli nawet prze­żyje, będzie spa­ra­li­żo­wana.

– Co powie­dzia­łeś jej rodzi­com? – kolejne pyta­nie z ust Chri­sto­phera spra­wiło, że Tom wes­tchnął.

– Powie­dzia­łem, że to zadzi­wia­jące. – Night spoj­rzał na niego wycze­ku­jąco. – oznajmiłem im, że będzie żyć. Naj­wy­żej może mieć kilka zadra­pań.

– Bardzo dobrze. Cieszę się, że robisz co każe.

– Mamy umowę. – przy­po­mniał.

– Pamię­tam. – pod­szedł do drzwi. – Przy­trzy­maj ją jesz­cze dwa dni. Gdy tylko ta dziew­czyna się zgo­dzi, podmie­nię je, a Ty dosta­niesz swoje dwa miliony.

– Dobrze– spojrzał na blondyna.

 Oboje opu­ścili salę i udali się w swoje strony. Night ruszył w stronę par­kingu. Wie­dział, że Alek­san­dra Mon­son się zgo­dzi. Musi.







czwartek, 25 sierpnia 2016

3.

DWIE TWARZE 

        Pra­cow­nicy cen­trum sta­rali się dzi­siej­szego dnia jak naj­le­piej wypeł­niać swoje obo­wiązki. Dla­czego? Cóż, przy­szły wła­ści­ciel budynku chce spraw­dzić, czy osoby z danych sta­no­wisk nadają się na nie. Obawa przed stratą pracy jest tak wielka, że każdy dzi­siaj dzia­łał na peł­nych obro­tach. Zale­żało im na pozo­sta­niu na sta­no­wiskach. Dobra płaca i nie naj­gor­sze godziny pracy to rzad­kość.

Mandy po raz kolejny naka­zała Ninie wyczy­ścić kasę. Dziew­czyna wywró­ciła oczami i odkła­da­jąc swe­ter na półkę, pode­szła do kasy. Nie widziała na niej nawet śladu kurzu, czy też innych zanie­czysz­czeń, ale musiała prze­trzeć ją po raz dzie­siąty w ciągu godziny. Nie miała ochoty wysłu­chi­wać gde­ra­nia Mandy. Nina wyrzu­ciła mokre chu­s­teczki do kosza i wró­ciła do wcze­śniej­szego zaję­cia. Alex spoj­rzała na nią z lek­kim uśmie­chem.

– Jak ja mam ochotę ja kop­nąć w ten wypchany syli­ko­nem tyłek. – szep­nęła, Pau­lina mie­rząc ją mor­der­czym wzro­kiem.

– Ja też. – dodała Nina- Wytrzyj kasę, ukła­daj to równo, a sama nic nie robi.

– Miejmy nadzieję, że nowy wła­ści­ciel się na niej prze­je­dzie i ją zwolni. – Alex zazwy­czaj nie życzyła nikomu źle, ale ta kobieta jest wyjąt­kiem. Sie­działa roz­wa­lona na fotelu i piło­wała paznok­cie. Kobiety spoj­rzały na sie­bie i roze­szły się. Pau­lina pode­szła do zimo­wych sukie­nek, Nina do swe­trów, a Alex posta­no­wiła wybrać ład­niej­sze płasz­cze i je wyeks­po­no­wać.

***

     Night sie­dział w swoim fotelu. Dzi­siej­szego dnia udało mu się ukoń­czyć wszyst­kie sprawy przed połu­dniem. Spoj­rzał na swój lap­top. Pod­ku­siło go, aby wyszu­kać kobietę z wczo­rajszego dnia. Z kie­szeni mary­narki wyjął kartkę, dopiero teraz mógł się przyj­rzeć co na niej było. Życio­rys kobiety był dość ubogi. Po skoń­czo­nym liceum od razu udała się do pracy. Przyj­rzał się zdję­ciu kobiety. Wygląda jak Pene­lopa. Jedyną rze­czą, jaka je odróż­niała, był uśmiech. Scho­wał kartkę do jed­nej z szu­flad biurka. Do pomiesz­cze­nia wszedł wysoki ciem­no­włosy chło­pak. Był on naj­lep­szym przy­ja­cie­lem Chri­sto­phera, a zara­zem jedy­nym wta­jem­ni­czo­nym w sprawę z Pene­lopą i Alek­san­drą. Usiadł na miej­scu naprze­ciw pro­ku­ra­tora i z wycze­ka­niem cze­kał na to, co mu powie.

– Dzi­siaj musimy poroz­ma­wiać z tą kobietą. – Night roz­po­czął swój dia­log-Musi się zgo­dzić. Jeżeli nie po dobroci to siłą.

– Masz rację, ale mamy mały pro­blem.

– Jaki? – spoj­rzał na ciem­no­wło­sego.

– Dzi­siaj Siwon ma inspek­cję w cen­trum, jeśli się spo­tkają…

– Mar­cus, o ile się spo­tkają. – zaśmiał się. – Myślisz, że zapo­mniał­bym o tym? Jestem na wszystko przy­go­to­wany.

– Doprawdy? – Mar­cus uśmiech­nął się lekko.

– Owszem. – Night wyjął z paczki leżą­cej na biurku papie­rosa, po czym go odpa­lił. – Poje­dziesz tam teraz i powiesz jej, że pro­ku­ra­tor Night ją wzywa.

– Rozu­miem, mam ją tu przy­wieźć? – zapy­tał.

– Tak. – wypu­ścił dym z ust i spoj­rzał na postać, która teraz wyszła z jego biura.

***

     Alex spraw­dziła ostatni raz czy wszystko wygląda dobrze. Uśmiech­nęła się i spoj­rzała w stronę Niny i Pau­liny, które widocz­nie rów­nież zakoń­czyły swoją pracę. Była zado­wo­lona z efektu. Do wizyty pozo­stało jesz­cze pół godziny. Usia­dła na fotelu i uśmiech­nęła się. Wresz­cie chwila odpo­czynku. Co jak co, ale to jej się nale­żało. Ogar­niała tutaj wszystko od szó­stej rano. Nogi dosłow­nie jej odpa­dały. Naj­chęt­niej zdję­łaby obcasy i poło­żyła nogi na stole. Spoj­rzała w stronę drzwi, w któ­rych sta­nął wysoki męż­czy­zna. Ubrany w czarny gar­ni­tur mie­rzył miej­sce wzro­kiem. Kobieta wstała, ale uprze­dziła ją Mandy.

– Witam pana, w czymś pomóc? – zapy­tała.

– Dzię­kuję za pomoc, ale szu­kam Alek­san­dry Mon­son. – sły­sząc swoje nazwi­sko pode­szła bli­żej.

– To ja. – nie wie­działa, o co może cho­dzić.

– Świet­nie, pro­ku­ra­tor Chri­sto­pher Night panią wzywa. – kobieta otwo­rzyła sze­rzej oczy, a Mandy spoj­rzała na nią podejrz­li­wie.

– Ja…– język jej się plą­tał.– nic nie zro­bi­łam.

– Pro­szę się nie mar­twic i udać się ze mną. – odpo­wie­dział spo­koj­nie.

– Wyklu­czone! Mamy dzi­siaj wizytę Siwona Choi. – Mandy pod­parła ręce na bio­drach.

– Wie pani, kim jest Chri­sto­pher Night? – zapy­tał, a ona pokrę­ciła prze­cząco głową. – Jest mężem sio­stry pana Choi. Utrud­nia pani śledz­two.

– Pro­szę mi wyba­czyć, a Ty idź, na co cze­kasz. – burk­nęła.

      Alek­san­dra zabrała tylko płaszcz i torebkę. Męż­czy­zna sto­jący w drzwiach prze­pu­ścił ją i szyb­kim kro­kiem zeszli na par­king. Kobieta cały czas zasta­na­wiała się, o co może cho­dzić. Śledz­two? Prze­cież ostat­nio nic się nie wyda­rzyło. Mało praw­do­po­dobne jest to, że zła­pali tę bandę, która ich szan­ta­żuje. Prze­cież żadna osoba z jej rodziny nie zgło­siła tego na poli­cji. Zamy­ślona usia­dła na tyl­nym sie­dze­niu. Zapięła pas i oddała się roz­my­śle­niom. A, może coś stało się z jej rodziną? Nie, musiała sobie wyrzu­cić to z głowy. Przełknęła gło­śno ślinę i spoj­rzała na widok zza okna. Nie czuła się dobrze. Ręce jej się trzę­sły, czuła jak twarz jej zbla­dła, a serce o mało co nie wyla­tuje jej z piersi. Poło­żyła dło­nie na kola­nach i przy­mknęła oczy.

– Jeste­śmy na miej­scu. – usły­szała głos.

      Otwo­rzyła oczy i spoj­rzała na wielki, czarny oszklony budy­nek. Odpięła pas i otwo­rzyła drzwi. Męż­czy­zna włą­czył alarm i razem udali się do biura pro­ku­ra­tora Night. Ciszę panu­jącą, nisz­czyło stu­ka­nie jej obca­sów. Wje­chali windą na piąte pię­tro. Kobieta pół kroku za męż­czy­zną.

– To tutaj. – otwo­rzył jej drzwi, a ta nie pew­nie weszła.

     Spoj­rzała na męż­czy­znę przy biurku. Pod­pi­sy­wał jakieś papiery. Roz­po­znała go od razu. To ten sam czło­wiek na, któ­rego wczo­raj wpa­dła. Niepew­nie pode­szła bli­żej. Męż­czy­zna podniósł głowę. Wska­zał dło­nią na krze­sło, a kobieta na nim usia­dła.

– Pew­nie zasta­na­wiasz się, po co Cię wezwa­łem. – zapy­tał, bio­rąc do ręki zbiór kar­tek.

– Tak. – tylko tyle mogła odpo­wie­dzieć.

– Przej­rzyj to.

      Podał jej wcze­śniej wspo­mniany świ­stek kar­tek. Kobieta niepew­nie wzięła je do ręki. Na pierw­szej z kar­tek była foto­gra­fia kobiety. Alek­san­dra nie dowie­rzała swoim oczom. Na początku myślała, że to ona. Pod­pis pod zdję­ciem wmu­ro­wał ją doszczęt­nie. „Pene­lopa Thorn” wyszep­tała, spo­glą­da­jąc na pro­ku­ra­tora. Męż­czy­zna naka­zał gestem głowy, spoj­rze­nie na resztę doku­men­tów. Były to wyciągi kart, dyplomy ukoń­czo­nych szkół i zdję­cia rodzinne. Była zdez­o­rien­to­wana. Prze­glą­dała wszystko po kilka razy.

– Nie rozu­miem. – spoj­rzała na męż­czy­znę– Co ta kobieta ma ze mną wspól­nego.

– Na razie nic, Alek­san­dro.

– Na razie? – podnio­sła brew do góry.

– Sły­sza­łem, że masz spore długi. Cztery miliny fun­tów. – wes­tchnął, wsta­jąc. – Pół roku, żeby spła­cić. – wyli­czał, pod­cho­dząc do okna. – Mogę Ci pomóc pozbyć się dłu­gów, a dodat­kowo żyć jak kró­lowa. – odwró­cił się w jej stronę– Twoja rodzina rów­nież sko­rzy­sta.

– Nadal nie wiem, o co panu cho­dzi. – patrzyła w jego uśmiech­niętą twarz.

– Pene­lopa, ma wyjść za przy­szłego dyrek­tora cen­trum. – roz­po­czął, wra­ca­jąc na swoje miej­sce. – Ale Ty zaj­miesz jej miej­sce.

– Słu­cham? – wstała, ale po chwili wró­ciła na swoje miej­sce, widząc wzrok męż­czy­zny.

– Nie prze­ry­waj mi. – odparł spo­koj­nie. – Porzu­cisz swoje życie i zosta­niesz Pene­lopą, a ja spłacę Twoje długi i zaopie­kuję się Twoją rodziną.

– Jesteś chory. – odparła, wsta­jąc. Pode­szła do drzwi i zła­pała za klamkę. – Nie życzę sobie wię­cej takich sytu­acji.

      Opu­ściła pomiesz­cze­nie. Szyb­kim kro­kiem wymi­nęła męż­czy­znę, który ją tu przy­wiózł i scho­dami zbie­gła na par­ter. Będąc już przed budyn­kiem, usły­szała dzwo­nek swo­jego tele­fonu. Otwo­rzyła torebkę i ręką pró­bo­wała wyszu­kać przedmiot. Gdy to jej się udało, spoj­rzała na wyświe­tlacz. Nie znała tego numeru. Niepew­nie klik­nęła zie­loną słu­chawkę i przy­ło­żyła do ucha.

– Daję Ci trzy dni na decy­zję. – roz­po­znała głos. Spoj­rzała za sie­bie. Pro­ku­ra­tor stał kil­ka­na­ście metrów za nią. Patrząc mu w oczy, roz­łą­czyła się. Spoj­rzała na tele­fon i zapi­sała jego numer. Jedyną odpo­wied­nią nazwą dla niego było „Psy­chol”. Ode­szła z tego miej­sca. Miała już resztę dnia wol­nego, więc wró­ciła do domu i pomo­gła rodzi­com w restau­ra­cji.

***
     
       Siwon wszedł do jed­nego z buti­ków. Spoj­rzał na wystrój i tylko wes­tchnął. Mandy pod­bie­gła do niego i zaczęła opo­wia­dać o wszyst­kim, co tu się znaj­duję. Był to mar­kowy sklep, więc musiała wyłącz­nie zapa­mię­tać kilka bar­dziej zna­nych marek. Męż­czy­zna spoj­rzał na wysta­wione ubra­nia. Jedyne co mu się wrzu­ciło w oczy była wystawa płasz­czy. Spodo­bało mu się wyeks­po­no­wa­nie ich. Spoj­rzał na kobietę, która na­dal opo­wia­dała o skle­pie i chrząk­nię­ciem jej prze­rwał.

– Kto ukła­dał te wszyst­kie rze­czy? – dwie eks­pe­dientki pode­szły bli­żej i uśmiech­nęły się.

– Ja zaję­łam się swe­trami, ona sukien­kami, a nasza przy­ja­ciółka płasz­czami. – Nina wska­zała wszystko dło­nią.

– Jedyną rze­czą, która mi się w tym skle­pie podoba, jest dział z płasz­czami. – wes­tchnął– Musi­cie popra­co­wać nad resztą. Wystaw­cie najład­niej­sze rze­czy, a nie wszystko, co ma cenę powy­żej stu fun­tów.

       Kobiety ze zro­zu­mie­niem poki­wały gło­wami. Siwon ostatni raz spoj­rzał na regały wypeł­nione ubra­niami i wyszedł. Zostało mu jesz­cze kilka miejsc, a póź­niej kola­cja z potwo­rem. Westch­nął cicho, a idący obok chło­pak spoj­rzał na niego. Tom był jego pry­wat­nym szo­fe­rem, a zara­zem przy­ja­cie­lem męż­czy­zny. Tom poznał Siwona sto­sun­kowo nie­dawno. Miał dwa­dzie­ścia pięć lat, a Choi dwa­dzie­ścia trzy. Obaj cho­dzili na te same kie­runki na stu­diach. No cóż, nie każ­demu się poszczę­ściło. Jeden zbiera kokosy i ma firmę, a drugi robi mu za tak­sów­ka­rza.

– Po wszyst­kim zajeż­dżamy do kwia­ciarni? – zapy­tał Siwona, a ten tylko spoj­rzał na niego z nie­sma­kiem.

– Niby po co?

– Myśla­łem, że będziesz chciał kupić narze­czo­nej kwiatki. – zaśmiał się, a ten wal­nął mu z całej siły w ramie. Chło­pak zachwiał się, ale nie upadł. Spoj­rzał na swo­jego przy­ja­ciela i pokrę­cił głową zre­zy­gno­wany.




sobota, 20 sierpnia 2016

2

SPOTKANIE


        Weszła do pomiesz­cze­nia i od razu napo­tkała uśmiech wyso­kiej kobiety nie­da­leko pięć­dzie­siątki. Odw­za­jem­niła gest i zdjęła kurtkę. Musiała od razu opo­wie­dzieć, dla­czego jest w domu póź­niej niż zwy­kle. Wymy­śliła prze­ko­nu­jącą histo­rię o tym, że musiała poza­my­kać wszystko, a pan Mil­ler krę­cił się po całym cen­trum i nie miała jak oddać mu klu­czy. Bru­netka nie chciała jej mar­twic, dobrze wie­działa, że ma więk­sze zmar­twie­nia. Reszta dnia minęła jej podob­nie. Pomo­gła obsłu­żyć dwóch, może trzech klien­tów. Po wie­czor­nej toa­le­cie poszła spać. Zwy­kle miała pro­blemy ze snem, ale nie tym razem. Była na tyle zmę­czona, że mogłaby zostać w łóżku do połu­dnia. Nie­stety nie mogła. Około godziny siód­mej już gotowa do wyj­ścia wołała swo­jego brata.

– Spo­koj­nie zda­rzę. – mówił, bio­rąc do ręki tost.

– Tobias, masz dwa­dzie­ścia minut spóź­nie­nia. – on tylko uśmiech­nął się i wyszedł z domu.

      Dziew­czyna pokrę­ciła głową i uczy­niła to samo. Gru­dniowe poranki w tym roku były nad­zwy­czaj chłodne. Idąc w ten mróz, myślało się wyłącz­nie o cie­płym łóżku i kawie. Praca jed­nak jest siłą wyż­szą i jedyne co można z nią zro­bić, to zaak­cep­to­wać. Cen­trum han­dlowe mie­ściło się kilka prze­cznic od jej domu, więc szyb­kim truch­tem dotarła tam w dwa­dzie­ścia pięć minut. Zimą cen­trum otwie­rane jest od godziny dzie­wią­tej, ale każdy pra­cow­nik ma obo­wią­zek wsta­wić się przed ósmą. Alex wbie­gła po rucho­mych scho­dach i wymi­nęła ochro­nia­rzy z noc­nej zmiany, któ­rzy wła­śnie spie­szyli do swo­ich łóżek. Widząc otwo­rzony butik onie­miała. Czyżby Mandy w końcu potrak­to­wała swoją pracę poważ­nie? Uśmiech­nęła się lekko i weszła do środka. Myliła się. No oczy­wi­ście. Spoj­rzała na Pau­linę, kobieta po trzy­dzie­stce wycie­rała blat chu­s­teczką. Pau­lina była wysoką kobietą, o oliw­ko­wej kar­na­cji i blond wło­sach zwią­za­nych zazwy­czaj w kucyk. Alex przy niej nawet w obca­sach wyda­wała się niska. Obie kobiety miały na sobie strój służ­bowy. Czyli czarna ołów­kowa spód­nica, różowa koszula i czarne obcasy w szpic.

– Witaj. – Alex ode­zwała się, wcho­dząc do pokoju dla per­so­nelu. Widząc Ninę, sto­jącą przy eks­pre­sie zdzi­wiła się, czyżby miały być wcze­śniej?

– O Alex, też chcesz? – zapy­tała bru­netka z uśmie­chem.

– Tak popro­szę.

Pau­lina weszła do środka i usia­dła przy sto­liku. Alex uczy­niła to samo. Cisza pano­wała, dopóki Nina nie podała trzech fili­ża­nek z kawą. Dwójka kobiet upiła łyka i wes­tchnęła cicho.

– Słu­chaj­cie, byłam wczo­raj z moim Benem na spa­ce­rze…– roz­po­częła Nina, patrząc na nie uważ­nie-Widzia­łam kobietę, która wyglą­dała jak Ty Alex.

– Jak ja? – spoj­rzała na nią.

– Tak, tylko ona była widocz­nie bogata! – mówiła z eks­cy­ta­cją w gło­sie.

– Ostat­nio widzia­łaś kobietę podobną do mnie. -Pau­lina spoj­rzała na nią nie­pew­nie i upiła łyka kawy.

– Bo widzia­łam! – obu­rzyła się– Facet ją rzu­cała, a ta na kola­nach bła­gała go, by do niej wró­cił! – Nina spoj­rzała na nią zna­cząco.

– Mówi­łam Ci, że to nie ja!

– Spo­koj­nie, zaraz pew­nie przyj­dzie nasza uko­chana Mandy. Zna­jąc życie będziemy musiały robić to, co ona powinna, więc nie mar­nuj­cie siły na kłót­nie.




***


       Czarna limu­zyna zatrzy­mała się przed cen­trum han­dlo­wym, z któ­rego wybiegł niski męż­czy­zna. Zacze­kał, aż drzwi otwo­rzy szo­fer. Z samo­chodu wysia­dła Pene­lopa Thorn. Kobieta spoj­rzała z wyż­szo­ścią na pra­cow­nika i wol­nym peł­nym gra­cji kro­kiem weszła do środka. Chciała zro­bić kilka waż­nych zaku­pów, a do tego powięk­szyć swój pier­ścio­nek zarę­czy­nowy. Cóż za męż­czy­zna nie zna roz­miary pier­ścionka swo­jej narze­czo­nej? Odpo­wiedź jest pro­sta Siwon Choi. Kobieta skie­ro­wała swoje kroki do jubi­lera. Podała pier­ścio­nek z bry­lan­tem kobie­cie i kazała powięk­szyć go. Sama usia­dła w pocze­kalni i przyj­rzała się wystro­jowi. Dębowa podłoga i skó­rzane fotele w ogóle do sie­bie nie paso­wały. Do ręki wzięła maga­zyn i prze­czy­tała tytuł, który ją zacie­ka­wił „Każdy ma swo­jego klona!”. Zna­la­zła stronę, na któ­rej mie­ścił się arty­kuł i prze­czy­tała go:

      Każdy z nas ma gdzieś osobę, która wygląda iden­tycz­nie. Bada­nia mówią, że to prak­tycz­nie nie moż­liwe, żeby spo­tkać taką osobę. Jest też plotka, która mówi, że jeśli się ją spo­tka, można umrzec. Nasi eks­perci potwier­dzają tę infor­ma­cję! Sie­dem na dzie­sięć kobiet zgi­nęło kilka dni po spo­tka­niu ide­al­nej kopii sie­bie. Nie popa­dajmy jed­nak w skraj­ność!

Pene­lopa zamknęła maga­zyn i odrzu­ciła go na sto­lik.

– Pro­szę pani, powięk­szy­li­śmy pier­ścio­nek o 10%. – powie­działa kobieta.

– Naresz­cie. – odparła i podała jej swoją kartę.

Zro­biła ostat­nie zakupy i zado­wo­lona opu­ściła cen­trum han­dlowe.


***

       Chri­sto­pher Night był pro­ku­ra­to­rem. Mógł wszystko. Miał tak dobrą opi­nię, że mógłby posłać za kratki nie­winną osobę. Sie­dział w swoim biu­rze, cze­ka­jąc na jakąś waż­niej­szą sprawę. Musiał dzi­siaj urwać się wcze­śniej, żeby ode­brać kolię dla swo­jej żony. Równe pięć lat minęło od ich ślubu. Czy ją kochał? Nie. Byli ze sobą, bo tak. Oparł się i spoj­rzał na zdję­cie Tatiany na swoim biurku. Była piękną kobietą, ale jej cha­rak­ter był straszny. To samo może powie­dzieć o swo­jej młod­szej kochance. Był z nią, bo chciał nią kie­ro­wać, żeby była jego mario­netką. Była mu coraz bar­dziej nie­po­trzebna. Liczył na to, że w końcu powi­nie nogę i odej­dzie. Westch­nął gło­śno i spoj­rzał na zegar na ścia­nie. Wybiła szes­na­sta. Szybko wstał ze swo­jego krze­sła i pod­szedł do wie­szaka. Wło­żył płaszcz i opu­ścił swoje biuro. Idąc, żegnał go każdy poli­cjant. Czuł ich sza­cu­nek. Spoj­rzał na śnieg leżący na ulicy. Nie roz­czu­la­jąc się nad tym wido­kiem, usiadł w swoim czar­nym lam­bor­ghini. W poło­wie drogi ode­zwał się jego tele­fon. Nało­żył słu­chawkę i ode­zwał się:

– Halo?

– Szwa­grze jesteś może w dro­dze do cen­trum? – od razu roz­po­znał głos Siwona.

– Tak, dla­czego pytasz? – uda­wał zain­te­re­so­wa­nie.

– Zosta­wi­łem w swoim biu­rze ważny doku­ment, mógł­byś ode­brać go od pana Smi­tha?

– Oczy­wi­ście.

– Do zoba­cze­nia w domu.

      Chri­sto­pher roz­łą­czył się i zapar­ko­wał przed cen­trum. Pierw­szą rze­czą, jaką zro­bił było, ode­bra­nie teczki z doku­men­tami. Mało cie­ka­wiło go, co było w środku. Kolia, która zamó­wił już na niego cze­kała. Zapła­cił i scho­wał ją do torby. Wycho­dząc, zde­rzył się z kobietą. Pod­czas tej sytu­acji z rąk wyle­ciała mu teczka. Kobieta wzięła ją do ręki i mu ją podała.

– Prze­pra­szam, nie widzia­łam pana.

       Męż­czy­zna patrzył na nią osłu­piały. Dziew­czyna uśmiech­nęła się i tylko wymi­nęła go. Nie moż­liwe, czyżby to była Pene­lopa? Nie, to niemoż­liwe. Wyglą­dała jak ona, ale Pene­lopa prę­dzej dałaby się pociąć niż pomóc komuś. Spoj­rzał za sie­bie. Cały czas przy­glą­dał się kobie­cie. Coś kazało mu za nią iść. Popra­wia­jąc płaszcz, ruszył za bru­netką szyb­kim kro­kiem. Nie ukry­wał, że idzie w tym samym kie­runku co ona. Bo i po co? Widząc, że kobieta wcho­dzi do butiku, uczy­nił to samo. Sta­nął przy jed­nej z pó­łek, na któ­rej były kape­lu­sze i uda­jąc, że szuka cze­goś przy­glą­dał się kobie­cie, z którą się zde­rzył.

– Szuka pan cze­goś kon­kret­nego? – zapy­tała go dziew­czyna o blond wło­sach.

– Już zna­la­złem to, co szu­ka­łem. -podał jej pierw­szy lep­szy kape­lusz. Kiedy tylko kobieta go spa­ko­wała, zapła­cił.

      Opu­ścił pomiesz­cze­nie, kie­ru­jąc się do biura. Po pro­stu musiał dowie­dzieć się kim jest owa kobieta. Sekre­tarka wpu­ściła go bez zbęd­nych pytań, w końcu jest szwa­grem pre­zesa. Chri­sto­pher usiadł przy biurku i spoj­rzał na stos doku­men­tów.

– Znowu ich nie przej­rzał. – wes­tchnął cicho.

      Prze­rzu­cał teczkę za teczką, szu­ka­jąc nazwy butiku. Gdy tylko zoba­czył to, co inte­re­so­wało, otwo­rzył ją. Oparł się wygod­niej i czy­ta­jąc CV pra­cow­ników. Kącik jego ust uniósł się do góry, kiedy tylko zoba­czył zdję­cie zna­nej kobiety. Wycią­gnął sta­ran­nie kartkę i zło­żył ją, na kilka czę­ści wsa­dza­jąc do kie­szeni. Poukła­dał resztę teczek, a następ­nie jakby ni­gdy nic opu­ścił pomiesz­cze­nie.




***


         Rodzina Choi sie­działa przy stole. Każdy przy­glą­dał się naj­star­szemu człon­kowi rodziny. Julia sie­działa tuż obok swo­jego męża i w sku­pie­niu cze­kała na to, co ma do powie­dze­nia. Prze­wod­ni­czący Choi cze­kał jesz­cze na swo­jego zię­cia, który dopiero co wró­cił z pracy. Chri­sto­pher wszedł do wiel­kiej jadalni. Spoj­rzał na zgro­ma­dzo­nych i już wie­dział, że coś musiało się zda­rzyć. Usiadł obok swo­jej żony Tatiany i spoj­rzał wycze­ku­jąco na teścia. Wszy­scy byli pode­ner­wo­wani. Pra­wie wszy­scy. Jedy­nie Siwon czuł się zre­lak­so­wany. Nie oba­wiał się niczego.

– Pew­nie zasta­na­wia­cie się co mam do powie­dze­nia. – męż­czy­zna zdjął z nosa oku­lary. – Prze­my­śla­łem pare spraw i dosze­dłem do wnio­sku, że jestem za stary na kor­po­ra­cję. Jutro z samego rana obwiesz­czę w cen­trum, że to wła­śnie Siwon zosta­nie moim następcą.

– Mówi­łeś, że pomy­ślisz nad tym, że to Tatiana zosta­nie Twoim następ­com. – Julia wybu­chła.

– Siwon się nadaję naj­le­piej. Tym bar­dziej że nie­długo bie­rze ślub. To tyle. – spoj­rzał na swoją żonę, a następ­nie na pasier­bice. – Zro­zu­mie­cie mój wybór, prę­dzej lub póź­niej.