Strony

sobota, 20 sierpnia 2016

2

SPOTKANIE


        Weszła do pomiesz­cze­nia i od razu napo­tkała uśmiech wyso­kiej kobiety nie­da­leko pięć­dzie­siątki. Odw­za­jem­niła gest i zdjęła kurtkę. Musiała od razu opo­wie­dzieć, dla­czego jest w domu póź­niej niż zwy­kle. Wymy­śliła prze­ko­nu­jącą histo­rię o tym, że musiała poza­my­kać wszystko, a pan Mil­ler krę­cił się po całym cen­trum i nie miała jak oddać mu klu­czy. Bru­netka nie chciała jej mar­twic, dobrze wie­działa, że ma więk­sze zmar­twie­nia. Reszta dnia minęła jej podob­nie. Pomo­gła obsłu­żyć dwóch, może trzech klien­tów. Po wie­czor­nej toa­le­cie poszła spać. Zwy­kle miała pro­blemy ze snem, ale nie tym razem. Była na tyle zmę­czona, że mogłaby zostać w łóżku do połu­dnia. Nie­stety nie mogła. Około godziny siód­mej już gotowa do wyj­ścia wołała swo­jego brata.

– Spo­koj­nie zda­rzę. – mówił, bio­rąc do ręki tost.

– Tobias, masz dwa­dzie­ścia minut spóź­nie­nia. – on tylko uśmiech­nął się i wyszedł z domu.

      Dziew­czyna pokrę­ciła głową i uczy­niła to samo. Gru­dniowe poranki w tym roku były nad­zwy­czaj chłodne. Idąc w ten mróz, myślało się wyłącz­nie o cie­płym łóżku i kawie. Praca jed­nak jest siłą wyż­szą i jedyne co można z nią zro­bić, to zaak­cep­to­wać. Cen­trum han­dlowe mie­ściło się kilka prze­cznic od jej domu, więc szyb­kim truch­tem dotarła tam w dwa­dzie­ścia pięć minut. Zimą cen­trum otwie­rane jest od godziny dzie­wią­tej, ale każdy pra­cow­nik ma obo­wią­zek wsta­wić się przed ósmą. Alex wbie­gła po rucho­mych scho­dach i wymi­nęła ochro­nia­rzy z noc­nej zmiany, któ­rzy wła­śnie spie­szyli do swo­ich łóżek. Widząc otwo­rzony butik onie­miała. Czyżby Mandy w końcu potrak­to­wała swoją pracę poważ­nie? Uśmiech­nęła się lekko i weszła do środka. Myliła się. No oczy­wi­ście. Spoj­rzała na Pau­linę, kobieta po trzy­dzie­stce wycie­rała blat chu­s­teczką. Pau­lina była wysoką kobietą, o oliw­ko­wej kar­na­cji i blond wło­sach zwią­za­nych zazwy­czaj w kucyk. Alex przy niej nawet w obca­sach wyda­wała się niska. Obie kobiety miały na sobie strój służ­bowy. Czyli czarna ołów­kowa spód­nica, różowa koszula i czarne obcasy w szpic.

– Witaj. – Alex ode­zwała się, wcho­dząc do pokoju dla per­so­nelu. Widząc Ninę, sto­jącą przy eks­pre­sie zdzi­wiła się, czyżby miały być wcze­śniej?

– O Alex, też chcesz? – zapy­tała bru­netka z uśmie­chem.

– Tak popro­szę.

Pau­lina weszła do środka i usia­dła przy sto­liku. Alex uczy­niła to samo. Cisza pano­wała, dopóki Nina nie podała trzech fili­ża­nek z kawą. Dwójka kobiet upiła łyka i wes­tchnęła cicho.

– Słu­chaj­cie, byłam wczo­raj z moim Benem na spa­ce­rze…– roz­po­częła Nina, patrząc na nie uważ­nie-Widzia­łam kobietę, która wyglą­dała jak Ty Alex.

– Jak ja? – spoj­rzała na nią.

– Tak, tylko ona była widocz­nie bogata! – mówiła z eks­cy­ta­cją w gło­sie.

– Ostat­nio widzia­łaś kobietę podobną do mnie. -Pau­lina spoj­rzała na nią nie­pew­nie i upiła łyka kawy.

– Bo widzia­łam! – obu­rzyła się– Facet ją rzu­cała, a ta na kola­nach bła­gała go, by do niej wró­cił! – Nina spoj­rzała na nią zna­cząco.

– Mówi­łam Ci, że to nie ja!

– Spo­koj­nie, zaraz pew­nie przyj­dzie nasza uko­chana Mandy. Zna­jąc życie będziemy musiały robić to, co ona powinna, więc nie mar­nuj­cie siły na kłót­nie.




***


       Czarna limu­zyna zatrzy­mała się przed cen­trum han­dlo­wym, z któ­rego wybiegł niski męż­czy­zna. Zacze­kał, aż drzwi otwo­rzy szo­fer. Z samo­chodu wysia­dła Pene­lopa Thorn. Kobieta spoj­rzała z wyż­szo­ścią na pra­cow­nika i wol­nym peł­nym gra­cji kro­kiem weszła do środka. Chciała zro­bić kilka waż­nych zaku­pów, a do tego powięk­szyć swój pier­ścio­nek zarę­czy­nowy. Cóż za męż­czy­zna nie zna roz­miary pier­ścionka swo­jej narze­czo­nej? Odpo­wiedź jest pro­sta Siwon Choi. Kobieta skie­ro­wała swoje kroki do jubi­lera. Podała pier­ścio­nek z bry­lan­tem kobie­cie i kazała powięk­szyć go. Sama usia­dła w pocze­kalni i przyj­rzała się wystro­jowi. Dębowa podłoga i skó­rzane fotele w ogóle do sie­bie nie paso­wały. Do ręki wzięła maga­zyn i prze­czy­tała tytuł, który ją zacie­ka­wił „Każdy ma swo­jego klona!”. Zna­la­zła stronę, na któ­rej mie­ścił się arty­kuł i prze­czy­tała go:

      Każdy z nas ma gdzieś osobę, która wygląda iden­tycz­nie. Bada­nia mówią, że to prak­tycz­nie nie moż­liwe, żeby spo­tkać taką osobę. Jest też plotka, która mówi, że jeśli się ją spo­tka, można umrzec. Nasi eks­perci potwier­dzają tę infor­ma­cję! Sie­dem na dzie­sięć kobiet zgi­nęło kilka dni po spo­tka­niu ide­al­nej kopii sie­bie. Nie popa­dajmy jed­nak w skraj­ność!

Pene­lopa zamknęła maga­zyn i odrzu­ciła go na sto­lik.

– Pro­szę pani, powięk­szy­li­śmy pier­ścio­nek o 10%. – powie­działa kobieta.

– Naresz­cie. – odparła i podała jej swoją kartę.

Zro­biła ostat­nie zakupy i zado­wo­lona opu­ściła cen­trum han­dlowe.


***

       Chri­sto­pher Night był pro­ku­ra­to­rem. Mógł wszystko. Miał tak dobrą opi­nię, że mógłby posłać za kratki nie­winną osobę. Sie­dział w swoim biu­rze, cze­ka­jąc na jakąś waż­niej­szą sprawę. Musiał dzi­siaj urwać się wcze­śniej, żeby ode­brać kolię dla swo­jej żony. Równe pięć lat minęło od ich ślubu. Czy ją kochał? Nie. Byli ze sobą, bo tak. Oparł się i spoj­rzał na zdję­cie Tatiany na swoim biurku. Była piękną kobietą, ale jej cha­rak­ter był straszny. To samo może powie­dzieć o swo­jej młod­szej kochance. Był z nią, bo chciał nią kie­ro­wać, żeby była jego mario­netką. Była mu coraz bar­dziej nie­po­trzebna. Liczył na to, że w końcu powi­nie nogę i odej­dzie. Westch­nął gło­śno i spoj­rzał na zegar na ścia­nie. Wybiła szes­na­sta. Szybko wstał ze swo­jego krze­sła i pod­szedł do wie­szaka. Wło­żył płaszcz i opu­ścił swoje biuro. Idąc, żegnał go każdy poli­cjant. Czuł ich sza­cu­nek. Spoj­rzał na śnieg leżący na ulicy. Nie roz­czu­la­jąc się nad tym wido­kiem, usiadł w swoim czar­nym lam­bor­ghini. W poło­wie drogi ode­zwał się jego tele­fon. Nało­żył słu­chawkę i ode­zwał się:

– Halo?

– Szwa­grze jesteś może w dro­dze do cen­trum? – od razu roz­po­znał głos Siwona.

– Tak, dla­czego pytasz? – uda­wał zain­te­re­so­wa­nie.

– Zosta­wi­łem w swoim biu­rze ważny doku­ment, mógł­byś ode­brać go od pana Smi­tha?

– Oczy­wi­ście.

– Do zoba­cze­nia w domu.

      Chri­sto­pher roz­łą­czył się i zapar­ko­wał przed cen­trum. Pierw­szą rze­czą, jaką zro­bił było, ode­bra­nie teczki z doku­men­tami. Mało cie­ka­wiło go, co było w środku. Kolia, która zamó­wił już na niego cze­kała. Zapła­cił i scho­wał ją do torby. Wycho­dząc, zde­rzył się z kobietą. Pod­czas tej sytu­acji z rąk wyle­ciała mu teczka. Kobieta wzięła ją do ręki i mu ją podała.

– Prze­pra­szam, nie widzia­łam pana.

       Męż­czy­zna patrzył na nią osłu­piały. Dziew­czyna uśmiech­nęła się i tylko wymi­nęła go. Nie moż­liwe, czyżby to była Pene­lopa? Nie, to niemoż­liwe. Wyglą­dała jak ona, ale Pene­lopa prę­dzej dałaby się pociąć niż pomóc komuś. Spoj­rzał za sie­bie. Cały czas przy­glą­dał się kobie­cie. Coś kazało mu za nią iść. Popra­wia­jąc płaszcz, ruszył za bru­netką szyb­kim kro­kiem. Nie ukry­wał, że idzie w tym samym kie­runku co ona. Bo i po co? Widząc, że kobieta wcho­dzi do butiku, uczy­nił to samo. Sta­nął przy jed­nej z pó­łek, na któ­rej były kape­lu­sze i uda­jąc, że szuka cze­goś przy­glą­dał się kobie­cie, z którą się zde­rzył.

– Szuka pan cze­goś kon­kret­nego? – zapy­tała go dziew­czyna o blond wło­sach.

– Już zna­la­złem to, co szu­ka­łem. -podał jej pierw­szy lep­szy kape­lusz. Kiedy tylko kobieta go spa­ko­wała, zapła­cił.

      Opu­ścił pomiesz­cze­nie, kie­ru­jąc się do biura. Po pro­stu musiał dowie­dzieć się kim jest owa kobieta. Sekre­tarka wpu­ściła go bez zbęd­nych pytań, w końcu jest szwa­grem pre­zesa. Chri­sto­pher usiadł przy biurku i spoj­rzał na stos doku­men­tów.

– Znowu ich nie przej­rzał. – wes­tchnął cicho.

      Prze­rzu­cał teczkę za teczką, szu­ka­jąc nazwy butiku. Gdy tylko zoba­czył to, co inte­re­so­wało, otwo­rzył ją. Oparł się wygod­niej i czy­ta­jąc CV pra­cow­ników. Kącik jego ust uniósł się do góry, kiedy tylko zoba­czył zdję­cie zna­nej kobiety. Wycią­gnął sta­ran­nie kartkę i zło­żył ją, na kilka czę­ści wsa­dza­jąc do kie­szeni. Poukła­dał resztę teczek, a następ­nie jakby ni­gdy nic opu­ścił pomiesz­cze­nie.




***


         Rodzina Choi sie­działa przy stole. Każdy przy­glą­dał się naj­star­szemu człon­kowi rodziny. Julia sie­działa tuż obok swo­jego męża i w sku­pie­niu cze­kała na to, co ma do powie­dze­nia. Prze­wod­ni­czący Choi cze­kał jesz­cze na swo­jego zię­cia, który dopiero co wró­cił z pracy. Chri­sto­pher wszedł do wiel­kiej jadalni. Spoj­rzał na zgro­ma­dzo­nych i już wie­dział, że coś musiało się zda­rzyć. Usiadł obok swo­jej żony Tatiany i spoj­rzał wycze­ku­jąco na teścia. Wszy­scy byli pode­ner­wo­wani. Pra­wie wszy­scy. Jedy­nie Siwon czuł się zre­lak­so­wany. Nie oba­wiał się niczego.

– Pew­nie zasta­na­wia­cie się co mam do powie­dze­nia. – męż­czy­zna zdjął z nosa oku­lary. – Prze­my­śla­łem pare spraw i dosze­dłem do wnio­sku, że jestem za stary na kor­po­ra­cję. Jutro z samego rana obwiesz­czę w cen­trum, że to wła­śnie Siwon zosta­nie moim następcą.

– Mówi­łeś, że pomy­ślisz nad tym, że to Tatiana zosta­nie Twoim następ­com. – Julia wybu­chła.

– Siwon się nadaję naj­le­piej. Tym bar­dziej że nie­długo bie­rze ślub. To tyle. – spoj­rzał na swoją żonę, a następ­nie na pasier­bice. – Zro­zu­mie­cie mój wybór, prę­dzej lub póź­niej.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz