POCZĄTEK
Najlepsza restauracja w Londynie owocowała dziś w największe osobistości. Przy stoliku obok balkonu siedział przyszły dziedzic największej korporacji. Naprzeciwko niego była córka kandydata na premiera. Oboje nie mieli ochoty na spotkanie, ale zostali zmuszeni. Małżeństwo na pokaz jest najlepszą metodą, aby obie strony skorzystały. Choi będą mieć więcej klientów w swoim centrum handlowym, a Patrick Thorn zyska sprzymierzeńców. Idealny układ prawda? Siwon upił swoją kawę i spojrzał na Penelopę, która widocznie była już znudzona. Podał jej kontrakt. Kobieta przeczytała go i sarkastycznie się zaśmiała.
– Serio? Dwa procent dochodu? Jesteś naprawdę sknerą. Daj mi, chociaż pięć. – mówiła, rzucając kartki na stolik.
– Była to umowa naszych rodziców. Oni zdecydowali, że tyle Ci wystarczy. – odarł spokojnie, spoglądając za okno.
– No oczywiście, każdy wie co, jest dla mnie najlepsze. – mówiła- Poza mną.
– Ty to powiedziałaś. – mówił– Teraz wybacz mi, muszę udać się na spotkanie. – wstał od stołu i kiedy miał, już zamiar odejść zatrzymał go głos Penelopy.
– Wiedz, że jest mężczyzna, którego kocham. – spojrzał na nią– Ty jesteś dla mnie tylko i wyłącznie kontraktem biznesowym.
– Nie martw się. – uśmiechnął się– Nigdy nie zakochałbym się w rozpieszczonym gówniarzu.
Kobieta spojrzała na niego urażona i wyminęła go. Siwon był z siebie dumny. Nie polubił jej od pierwszego spotkania w jego domu. Była pyskata, niepunktualna, rozwydrzona, a do tego uważała, że jest najpiękniejsza na świecie. Irytowała go. Nie miałby jej za złe, jakby nie przyszła na ślub.
***
Centrum handlowe pękało od ilości kupujących. Zbliżało się Boże Narodzenie, więc zapominalscy dopiero teraz kupowali prezenty. Alex stała przy wieszakach rozwieszając najnowsze suknie od znanych projektantów. Zastanawiała się, ile musiałaby głodować, aby kupić chociaż jedną. Widząc rozgniewane spojrzenie swojej przełożonej, wyszła ze swojej krainy marzeń i skupiła się na pracy. W tym dziale pracowały tylko trzy kobiety łącznie z nią. Kiedy skończyła podeszła do kasy, gdzie pulchna kobieta wykłócała się z jej koleżanką Niną. Alex grzecznie przywitała się z nią.
– Może Ty jesteś mądrzejsza! – krzyczała-Chcę zwrotu pieniędzy. – rzuciła w nią sukienką.
– Oczywiście. – odparła, zdejmując z głowy materiał. – Poproszę rachunek.
– Słucham? – robiła się coraz bardziej czerwona.
– Rachunek jest potwierdzeniem zakupu bez tego, nie oddam pani pieniędzy. Poza tym jest to używane i wyprane niejednokrotnie. – wyliczała, a Nina stojąca przy kasie uśmiechnęła się. – Nie jesteśmy organizacją charytatywną, proszę opuścić sklep. – oddała kobiecie sukienkę, a ta zła wyszła ze sklep.
– Dobrze, że przyszłaś. – Nina oparła się o ladę-Ty tu powinnaś stać.
– Uczysz się dopiero. – Alex uśmiechnęła się i spojrzała na zegarek-Już siedemnasta.
– Zamykamy? – zapytała z nadzieją.
– Tak. – zaśmiała się.
Alex pozamykała wszystko i odniosła klucze do ochrony. Od kilku dni ona jest odpowiedzialna za to. Przychodziła jako pierwsza i opuszczała miejsce pracy jako ostatnia. Idąc ulicami Londynu, spoglądała na zamknięte już wystawy ulicznych sklepów. Czekała na święta chyba jak nikt inny. Miała ochotę odpocząć po ciężkim roku pracy. Lubiła pracę w butiku, ale od kiedy Simona jest na urlopie macierzyńskim, a jej miejsce zajęła Mandy, jej dzień był zmorą. Przełożona całe dnie siedziała w białym fotelu i czasami witała klientów. Czuła, że podczas wizytacji w piątek rodziny Choi będzie musiała dopilnować wszystkiego. Westchnęła i poprawiła czapkę.
Z daleka widziała już swój dom, który był połączony z małą rodzinną restauracją. Uwielbiała jedzenie swojej mamy. Jej ojciec był Włochem, a matka angielką. Połączenie kulinarne tych dwóch nacji było strzałem w dziesiątkę, ale żeby mieć restauracje potrzeba pieniędzy. Kiedy była dzieckiem codziennie, było tam wiele osób. Teraz czasami natknie się turysta. Jej rodzice nie chcieli zamknąć restauracji, więc ojciec pożyczył pieniądze od szemranych typków, którzy teraz ciągle ich nachodzą.
– Ej Ty młoda. – znała ten głos za dobrze. Odwróciła się i zobaczyła faceta po trzydziestce. Od razu patrząc na jego twarz, można było, domyślić się czym się zajmuje. Kobieta wsadziła dłonie do kieszeni i czekała na kolejne słowa mężczyzny.
– Kiedy spłacicie w końcu dług? – podszedł bliżej.
– Staram się, już spłaciłam ponad połowę– mówiła spokojnie.
– Ponad połowę? – zaśmiał się, odpalając papierosa-Skarbie widzę, że gówno wiesz o prawdziwym życiu, co? Odsetki wzrastają przez te lata.
– Spłacę Cię. – przerwała mu.
– Daje Ci pół roku, rozumiesz? – zapytał ściskając jej ramie-Masz pół roku, żeby spłacić mi cztery miliony funtów. Jeśli się spóźnisz, to przez tę śliczną twarzyczkę przeleci kulka. – puścił ją i poszedł w drugą stronę.
Kobieta rozmasowała ramię i odprowadziła go wzrokiem. Nie chcąc, denerwować matki ruszyła w stronę domu.
***
Penelopa siedziała przy kominku wraz z Chrisem. Położyła głowę na jego ramieniu i popijała co chwilę wino. Nie mogła uwierzyć, że za kilka dni będzie mieszkać z nim pod jednym dachem. Cieszyło ją to, ale perspektywa tego, że będzie musiała widywać jego żonę, ją przetłaczała. Poznała ją, wiedziała, że jest zazdrosna, chociażby o jedno spojrzenie. Spojrzała na twarz ukochanego, która dzisiejszego dnia była taka nieobecna.
– Coś się stało? – zapytała, a on spojrzał na nią.
– Myślę o Tatianie. – upił łyk wina i dokończył-Robi się jak jej matka.
– Czyli? – zaciekawiło ją to, co powiedział.
– Każdy wie, że Julia wyszła za wiceprezesa Choi ze względu na pozycje. Bez niego jest nikim. Teraz kiedy to jego jedyny syn Siwon ma odziedziczyć, firmę podejrzewam, że coś knują.
– To jest też niesprawiedliwe, że Twoja żona nic nie dostanie. – wstała z kanapy i podeszła do okna.
– Tatianę i mojego teścia nie łączą więzy krwi, dobrze wiesz. Adoptował ją, ale nadal nie jest jego córką. Siwon’a urodziła kobieta, która kochał.
– Swojej obecnej żony nie kocha? – zapytała obracając się.
– Darzy ją szacunkiem. Ale miłość? Proszę Cię, ta bezduszna kobieta nie wie, co to oznacza.