Strony

piątek, 23 grudnia 2016

9

TO DOPIERO POCZĄTEK


   Samo­chód zatrzy­mał się przy wiel­kiej posia­dło­ści, którą można było z daleka doj­rzeć. Bru­netka spoj­rzała na zapa­lone świa­tło w salo­nie. Nie było dla niej zasko­cze­niem, że Chris cze­kał na nią. 
– Życzę miłego wie­czoru panience. – miły głos star­szego męż­czy­zny, z któ­rym roz­ma­wiała chwilę wcze­śniej spra­wił, że prze­nio­sła na niego wzrok. 
– Wza­jem­nie, ile płacę? – uśmiech­nęła się. 
– Pani chło­pak zapła­cił mi z góry. – zaśmiał się. – Ma koleś gest na święta. 
– To prawda. 
   Poże­gnała się i opu­ściła pojazd. Dźwięk dep­ta­nego śniego odbi­jał się w jej gło­wie. Rozmy­ślała nad tym co za chwile może jej powie­dzieć Night. Wolno weszła po chod­kach, a następ­nie chwy­ciła klamkę. Wcho­dząc do domu poczuła cie­pło ude­rza­jące ją w twarz. Zosta­wia­jąc płaszcz na wie­szaku ruszyła krót­kim kory­ta­rzem w stronę salonu. Sto­jąc już u progu spo­strze­gła gniewne spoj­rze­nie Chrisa. Jed­nak on nic nie mówił. 
Sie­dział w fotelu z zało­żo­nymi rękami na kola­nach, niczym matka cze­ka­jąca na swoje uko­chane dziecko. Jed­nak Alek­san­dra wie­działa, że nie był zmar­twiony jej póź­nym powro­tem do domu. Oparła się o ścianę i cze­ka­jąc na wywód spoj­rzała na niego. Chri­sto­pher wes­tchnął. 
– Gdzie byłaś?
– U Siwona. 
– A póź­niej?
– Na gro­bie Pene­lopy. 
   Męż­czy­zna sły­sząc to wstał zwa­la­jąc szklany stół na podłogę. Szkło roz­biło się na kil­ka­set kawał­ków. Alek­san­dra zasko­czona spo­glą­dała na znisz­czony mebel, a następ­nie swój wzrok prze­nio­sła na męż­czy­znę, który zbli­żał się do niej. Chciała uciec, jed­nak Chris był szyb­szy. 
Jedną dło­nią zagro­dził jej drogę ucieczki, a drugą poło­żył na jej ramie­niu. Zci­snął moc­niej pięść przez co kobieta syk­nęła. Męż­czy­zna przez zaci­śniętą szczękę powie­dział: 
– Ostatni raz poszłaś gdzie kol­wiek bez mojej wie­dzy- kobieta spoj­rzała mu w oczy, widziała w nich tylko i wyłącz­nie obłęd – Następ­nym razem, nie będziesz musiała jej odwie­dzać, będzie­cie sąsiad­kami. 
Puścił ją i ostatni raz obrzu­ca­jąc ją spoj­rze­niem wyszedł z domu. Osłu­piała kobieta osu­nęła się na zie­mie. Teraz nie byla pewna czy warto zadzie­rać z Psy­cho­lem.


***

   Siwon sły­sząc dźwięk budzika otwo­rzył leni­wie oczy. Usiadł na łożku i rozej­rzał się. Chwy­cił tele­fon leżący na komo­dzie i wyłą­czył iry­tu­jącą muzykę. Dzi­siaj był przed ostatni dzień jego pracy w tym roku. Z jed­nej strony był zachwy­cony, z dru­giej jed­nak przy­zwy­czaił się do papier­ko­wej roboty. Widząc wia­do­mość w swo­jej skrzynce meilo­wej odczy­tał ją. 
   Ostat­nie potwier­dze­nie od hotelu, w któ­rym spę­dzi swój mie­siąc mio­dowy. Taa mie­siąc, który będzie trwał tydzień. Czar­no­włosy szyb­kim kro­kiem udał się do łazienki. Po zim­nym prysz­nicu ubrał dzień wcze­śniej wybrany gar­ni­tur. 
Był per­fek­cjo­ni­stą, nic nie mogło się w jego życiu nie udać. Zapi­na­jąc guzik od mary­narki zbiegł po scho­dach. 
– Dzień dobry panu! – rudo­włosa kobieta przy­wi­tała się z synem swo­jego pra­co­dawcy- Przy­go­to­wa­łam pana teczkę. 
– Oo dzię­kuję Ana­sta­zjo. – ode­brał od kobiety przedmiot. 
Przed wyj­ściem z domu ubrał swój płaszcz, a następ­nie opu­ścił budy­nek. Na pod­je­ździe cze­kał już jego przy­ja­ciel Tom. Siwon z lek­kim uśmie­chem otwo­rzył sobie drzwi i usiadł. Tom odcze­kał chwilę, aż jego szef zapnie pasy po czym ruszył. 
– To o któ­rej jutro? – zapy­tał nagle. 
– Ale co o któ­rej? – Siwon zasko­czony spoj­rzał na męż­czy­znę. 
– No o któ­rej koń­czysz?
– Tak jak zawsze. – Siwon nie widział sensu tego pyta­nia. 
– Koleś jutro Twój wie­czór kawa­ler­ski! Nie mów, że nic nie przy­go­to­wa­łeś…– cisza od strony roz­mówcy utwier­dziła go w fak­cie, że zwy­czaj­nie zapo­mniał o tym wyda­rze­niu- Ehhh, idiota. Dobrze, że masz mnie. Więc słu­chaj chłop­czyku, jutro odbie­ram Cię z pracy po szes­na­stej i odwoże do domu jasne?
– Jasne, jasne.
– Super, a o osiem­na­stej przy­jadę po Cie­bie i spę­dzisz noc swo­jego życia, oczy­wi­ście z umia­rem bo mi panna młoda łeb urwie. Przez dwie godziny masz się odszy­ko­wać jakby to miał być Twój ostatni dzień. Rozu­miesz?
– Prze­ra­żasz mnie. – Siwon spoj­rzał przed sie­bie, a Tom zaśmiał się.

***

     Alek­san­dra spoj­rzała na tele­fon, który dał jej Chri­sto­pher. Chwy­ciła go do ręki i spoj­rzała na wia­do­mość. Z jej tre­ści dowie­działa się, że Siwon dzi­siaj potrze­bo­wał jej pomocy. Kil­koro dzien­ni­ka­rzy ma poja­wić się na prze­mo­wie męż­czy­zny w cen­trum. Azjata pro­sił ją, aby poja­wiła się tam. Chciał, żeby repor­te­rzy zro­bili im kilka zdjęć. Zaraz po tej wia­do­mo­ści dostała kolejną.

Szwa­gier: 
Idź tam, nie martw się w końcu Alek­san­dra nie żyje.

    Widząc tą wia­do­mość poczuła jak cie­pło roz­nosi się po jej ciele. Czuła się obser­wo­wana, wie­działa że ten tele­fon nie jest zwy­kły. Chri­sto­pher zawsze wie­dział kiedy i co przy­cho­dzi do niej. Obser­wo­wał ją, nie dzi­wiła mu się jed­nak nie podo­bało jej się to. Usia­dła na skraju łóżka i szybko wystu­kała wia­do­mość do Siwona

Będę tam o 12.

***

    Kobieta wysia­dła z tak­sówki tuż przed cen­trum han­dlo­wym. W jed­nej z szyb spraw­dziła czy wygląda dobrze. Sza­dry ele­gancki płaszcz zakry­wał jej bor­dową sukienkę, a czarne raj­stopy i tego samego koloru kozaki na obca­sie doda­wały kropki nad „i”. Spoj­rzała na godzinę w tele­fonie i wdząc, że ma jesz­cze dzie­cieć minut zwol­niła krok. Idąc w stronę windy wpa­dła na przy­ja­ciela Siwona. Męż­czy­zna uśmiech­nął się lekko i wymi­nął ją. Kobieta spoj­rzała na chło­paka i jak znik­nął z jej pola widze­nia pode­szła do windy. Wci­snęła czer­wony przy­cisk, odcze­kała chwilę, a gdy drzwi roz­su­nęły się weszła do środka. Wybrała odpo­wied­nie pię­tro i kiedy drzwi się zasu­wały do środka nagle wesżły dwie kobiety. Bru­netka i blon­dynka były ele­gancko ubrane, a w dło­niach miały teczki. 
    Kobieta nie zwra­cała na nie zbyt­nio uwagi, była zajęta odpi­sy­wa­niem na wia­do­mo­ści Siwona. Męż­czy­zna był cie­kawy za ile Pene­lopa się pojawi. Jed­nak sły­sząc roz­mowę kobiet chcąc nie chcąc zwró­ciła na nie swoje spoj­rze­nie. 
– Sły­sza­łaś? Podobno narze­czona Siwona ma tu dzi­siaj być. – powie­działa bru­netka. 
– Irmo, wiem o tym. Nie oszu­kujmy się z tego co nam mówiono jest ona naprawdę paskudną kobietą. 
– Wiem, Mark mówił że ma ona bar­dzo hmmm wyjąt­kową twarz- zaśmiała się. 
– Siwon to dobra par­tia, tylko brak mu gustu. 
– Masz racje Amber, Ty była­byś dużo lep­szą osobą dla niej. 
    Alek­san­dra wywró­ciła oczami i gdy tylko winda się zatrzy­mała wypchała się przed nie. Sły­szała za sobą tylko nie miłe komen­ta­rze. Nie odwra­ca­jąc się pode­szła do zbio­ro­wi­ska ludzi. Tom pod­biegł do niej i zapro­wa­dził na drogą stronę roz­ło­żo­nej sceny, jej wzrok powę­dro­wał na wielką cho­inkę. Zza sceną wpa­dła na Siwona, męż­czy­zna uśmiech­nął się lekko w jej stronę. 
– Musimy wycho­dzić. – powie­dział, a Alek­san­dra zdję­ła płaszcz i podała go Tomowi. ’

    Kobieta nie­pew­nie weszła na scenę. Spo­gla­dała na podłogę, bała się że gdy tylko podnie­sie wzrok ktoś ją roz­po­zna. Wie­działa, że ona tak naprawdę nie żyje? Jed­nak strach pozo­stał. 
Nie myliła się. Nina sto­jąca nie­da­leko sceny spoj­rzała wiel­kimi oczami na kobietę obok jej szefa. Kilka razy zamy­kała oczy, albo szczy­pała się po dłoni. Nie miała poję­cia co tu się wypra­wia. 
– Chciał­bym życzyć wszyst­kim pra­cow­ni­kom jak i naszym gościom weso­łych świat. Ja sam wiem, że będą to naj­lep­sze święta gdyż wła­śnie jutro zostanę mężem nie­sa­mo­wi­tej kobiety. Pene­lopo. 
Siwon wycią­gnął dłoń do kobiety, a ta ją chwy­ciła. Nie wie­działa co ma zro­bić innego. Męż­czy­zna powie­dział jesz­cze kilka rze­czy po czym zeszli ze sceny. Czuła, że ma twarz czer­woną niczym pomi­dor. 
– Panie Choi! Mogę pro­sić o jedno zdję­cie dla maga­zynu „You’re Style”?
Siwon poki­wał głową, a chło­pak z apa­ra­tem zro­bił mu kilka zdjęć. 

***

    Siwon sie­dział wśród swo­ich przy­ja­ciół. Spo­glą­dał na nich z lek­kim uśmie­chem. Żaden z nich nie wie­dział o tym, że jego ślub to jedna wielka ustawka. Każdy sta­rał się, aby ten wie­czór był dla niego nie­za­po­mniany. Upił odro­binę whi­sky. Czu­jąc szturch­nię­cie w ramię spoj­rzał na osobę, która go zacze­pia. Nie był zachwy­cony widząc zna­jo­mego ze szkoły. Nie­chęt­nie wstał, aby się z nim przy­wi­tać. 
– No pro­szę, kogo ja tu widzę. – blon­dyn zaśmiał się – Sły­sza­łem, że roz­po­czy­nasz karierę, ale że balu­jesz w piąt­kowe wie­cziry to już nie. 
– Cie­bie rów­nież dobrze widzieć Armin. – Siwon usi­ło­wał być miłym. 
– To nie tak, że nam prze­szka­dzasz ale możesz już sobie iść. – jeden ze zna­jo­mych Choi’a posta­no­wił mu pomóc widząc jego nię­cheć co do blon­dyna. 
– Wła­śnie mamy wie­czór kawa­ler­ski. – dodał drugi. 
– Gra­tu­la­cje, więc który z Was się żeni?
– Ja. – Siwon miał nadzieje, że ta roz­mowa jak naj­szyb­ciej się zakoń­czy. 
– Ty? Zaw­sze sądzi­łem, że wolisz męż­czyzn. Przez całe liceum jak i stu­dia nie widzia­łem Cię z kobietą. Czyżby była nią ta dziew­czyna z gazety?
– Tak, Pene­lopa. 
– Jeśli nie czu­jesz się na siłach zawsze możesz wysłać ją do mnie na noc poślubną– zaśmiał się, a Siwon czu­jąc gniew ude­rzył go z pię­ści w twarz. 
Ocho­rona wypro­siła ich z baru, ale na szczę­ście w innym męż­czy­zna mógł się odstre­so­wać, nie­stety wypił za dużo alko­holu czego będzie żało­wał następ­nego poranka.




czwartek, 15 grudnia 2016

8

NOWE ŻYCIE


Tobias spo­glądał na zako­py­waną trumnę. Nie powstrzy­my­wał łez, które od kilku dni namięt­nie za nim podą­rzały. Chło­pak podniósł lekko głowę i widząc nie­da­leko swo­ich rodzi­ców, jesz­czebar­dziej pogrą­żył się w zamy­śle­niu. Nie docie­rało do niego co stało się tak nie­dawno. Jesz­cze kilka dni wcze­śniej widział sio­strę, która śmiała się i była przy nim. Teraz wszystko miało się zmie­nić. Czu­jąc dłoń na ramie­niu spoj­rzał na osobę do, któ­rej nale­żała. Był to jego wuj.
– Odwiozę Was do domu. – spoj­rzał na niego nie­pew­nie.
– Dobrze, idź z moimi rodzi­cami do auta, a ja zaraz dojdę.
Męż­czy­zna poki­wał głową i odszedł. Zbio­ro­wi­sko ludzi nale­żą­cych do ich rodziny, lub przy­ja­ciele jego sio­stry zaczy­nali się roz­cho­dzić. Tobias spoj­rzał na ramkę ze zdję­ciem, które cały czas trzy­mał. Zro­bił je jesz­cze w te waka­cje. Uwa­żał, że to naj­ład­niej­sze zdję­cie jego sio­stry jakie posia­dał. Poło­żył je wśród zni­czy i sztucz­nych kwia­tów.
Z żalem serca musiał odejść od niej.


***

 Alek­san­dra spo­glądała pustym wzro­kiem na tele­wi­zor w domu Pene­lopy. Nie miała na nic ochoty. Od wczo­raj­szego wyj­ścia ze szpi­tala cią­gle sie­dzi w tym samym miej­scu. Chris nie wie­dział zbyt­nio jak roz­ma­wiać z kobietą. Jedyną metodą, aby go słu­chała były groźby. Męż­czy­zna chciał otwo­rzyć usta kiedy poczuł wibra­cję tele­fonu. Spoj­rzał na wyświe­tlacz, przełknął ślinę i ode­brał.
– Siwon? Czy coś się stało?
– Nie, ale od Tatiany wiem że prze­sia­du­jesz u Pene­lopy. Podobno wyszła już ze szpi­tala.
– Tak to prawda, nie mia­łem sumie­nia zosta­wiać ją samą. Sam rozu­miesz. – kobieta spoj­rzała na niego z gry­ma­sem.
– Nie­długo mam prze­rwę, może wpad­nie­cie? Wiem, że zawsze popra­wiały jej chu­mor zakupy.
– Nie sądzę, aby był to dobry pomysł. – gwał­tow­nie wstał z miej­sca zwa­la­jąc ze stołu szklankę.
– Dla­czego? – Siwon nie ukry­wał swo­jego zdzi­wie­nia. Chri­sto­pher spoj­rzał na Alek­san­drę, nie wie­dząc zbyt­nio co robić. Chciał aby doszło do spo­tka­nia, ale nie teraz kiedy ona jest nie przy­go­to­wana. Dodat­kowo Siwon pra­cuje w tym samym miej­scu co ona pra­co­wała, gdyby ktoś ją roz­po­znał?
Alek­san­dra wyczuła, że Chri­sto­pher boi się jej spo­tka­nia z Siwo­nem. Jed­nak ona czuła, że powinna tam pójść, zaba­wić się w jego grę. Wie­działa co powinna zro­bić, znisz­czyć go jego bro­nią. Wstała z miej­sca i spoj­rzała na niego. Męż­czy­zna zakrył ręką tele­fon, aby jego roz­mówca niczego nie sły­szał.
– Prze­cież Alek­san­dra nie żyje, więc czego się boisz? – męż­czy­zna lekko się uśmiech­nął i przy­sta­wia­jąc tele­fon do ucha odparł.
– Nie­stety ja nie mogę być na tym spo­tka­niu, ale za chwilę przy­wiozę Pene­lopę.
– Świet­nie, popro­szę Toma, aby przy­pro­wa­dził ją do mojego biura.
Night roz­łą­czył się i spoj­rzał na miej­sce, w któ­rym nie­dawno stała Alek­san­dra. Zasko­czony wyszedł z salonu i rozej­rzał się. Kilka sekund póź­niej usły­szał jak scho­dzi po scho­dach. Męż­czy­zna wes­tchnął, kobieta to kobieta nawet na zakupy musi się wystroić. Alek­san­dra wymi­nęła go i zakła­da­jac kozaki oraz bio­rąc płaszcz do dłoni ruszyła w stronę drzwi. Męż­czy­zna zro­bił to samo. Nie minęło nawet pięć minut, a ta dwójka jechała po tłocz­nych uli­cach Lon­dynu. Alek­san­dra miała plan, który ma szansę się udać. Chris zaje­chał pod wej­ście do gale­rii gdzie stał przy­ja­ciel Siwona. Dziew­czyna opieła pas i kiedy miała już wyjść, usły­szała tylko.
– Pamię­taj, że cią­gle Cię obser­wuje.
Nie odpo­wia­da­jąc mu wyszła. Tom widząc narze­czoną przy­ja­ciela pod­szedł do niej. Widział ją kilka razy jed­nak teraz wyda­wała się inna. Odgo­nił od sie­bie te myśli i z lek­kim uśmiec­gem przy­wi­tał się. Kobieta odwza­jem­niła uśmiech, aby dodać męż­czyź­nie odwagi. Wcho­dząc do zatło­czo­nej gale­rii, od razu udali się do windy. Alek­san­dra cały czas roz­ma­wiała z męż­czy­zną. Nigdy nie lubiła ciszy, a tym bar­dziej wśród nowo pozna­nych ludzi. Tom był miło zasko­czony dzi­siej­szą postawą bru­netki.
Jed­nak to wła­śnie był plan Alek­san­dry. Scho­wa­nie praw­dzi­wych emo­cji za maską. Jeśli chce to cią­gnąc, nawet dla rodzinny powinna to robić. Cho­ciaż było to cho­ler­nie trudne.
Kiedy drzwi windy otwo­rzyły się ruszyli do drzwi z napi­sem „DYREKTOR”. Tom poże­gnał się z narze­czoną Siwona i ruszył w prze­ciw­nym kie­runku. Alex wes­tchnęła cicho i zapu­kała. Sły­sząc odpo­wiedź zza drzwi otwo­rzyła je. Było to ciemne pomiesz­cze­nie, dość spore. W biu­rze Siwona znaj­do­wało się biurko przy, któ­rym pra­co­wał oraz czarna skó­rzana sofa przy oknie. Nie­wielki szklany sto­lik obok sofy wyda­wał się jedyna rze­czą z „gór­nej półki”.
-Witaj Pene­lopo. – spoj­rzała na męż­czy­znę za biur­kiem. Był to może z trzy lata star­szy azjata o czar­nych jak kruk wło­sach. Siwon wstał z krze­sła i dopiero teraz zauwa­żyła, że nie należy on do ste­reo­ty­po­wego azjaty. Miał na pewno powy­żej metra osiem­dzie­siąt.
– Witaj. – odparła po dłuż­szej chwili.
– Usiądź zaraz moja sekre­tarka przy­nie­sie Ci coś do picia, na co masz chęć?
– Tylko wodę. – odparła zdej­mu­jąc płaszcz.
Usia­dła na kana­pie, a po chwili to samo uczy­nił Siwon. To spo­tka­nie było strasz­nie nie­zręczne. Rzadno z nich nie wie­działo jak roz­po­cząć roz­mowę. Kiedy sekre­tarka weszła i poło­żyła przed nimi fili­żankę z kawą oraz wodę, Alek­san­dra spoj­rzała na męż­czy­znę. Odcze­kała, aż kobieta znik­nie za drzwiami po czym roz­po­częła swoją wypo­wiedź.
– Prze­pra­szam.
– Za co? – odparł zasko­czony patrząc na nią.
– Będąc w szpi­talu mia­łam czas do roz­my­śleń. Nie pamię­tam niczego sprzed wypadku, jedy­nie kilka ulot­nych chwil spę­dzo­nych z rodzi­cami. Pod­czas pobytu tam nie odwie­dził mnie nikt z przy­ja­ciół, a nawet Ty. Wiem, że wie­dzieli o wypadku. Dopiero wtedy doszło do mnie jakim musia­łam być potwo­rem. Wiem co możesz sobie pomy­śleć, jed­nak nie mówie tego po to abyś mi współ­czuł, chcę po pro­stu aby mię­dzy nami nie było nie­po­ro­zu­mień. Mamy wziać ślub. Ta paro­dia ma trwać rok, liczę tylko na to aby­śmy żyli w zgo­dzie. – Siwon zasko­czony sło­wami Pene­lopy uśmiech­nął się lekko.
– To prawda nie byłaś łatwa do życia, jed­nak nie mam Ci nic za złe. Rów­nież chciał­bym, aby ten rok był bez kłótni. Musimy poka­zać ludzią, że jeste­śmy szczę­śliwi, a tylko żyjąc w zgo­dzie nam to wyj­dzie.
– Tak wiem, kam­pa­nia mojego ojca i to cen­trum pod­upad­nie jeśli co chwile będziemy sie kłó­cić.
– Zga­dzam się.
Alek­san­dra była zado­wo­lona, że udało jej się podra­to­wać osobę Pene­lopy w oczach Siwona. Bała się jed­nak, że męż­czy­zna jej nie uwie­rzy. Jed­nak wszystko poszło dobrze, a ich roz­mowy trwały aż do osiem­na­stej. Kobieta opu­ściła biuro męż­czy­zny co chwilę spo­glądajac czy nie ma gdzieś zna­jo­mej twa­rzy. Przed cen­trum stała zamó­wiona przez Siwona tak­sówka. Kobieta wsia­dła do niej, a po chwili zapieła pas.
– Gdzie panią zawieść?
– Jest jedno miej­sce. – Alek­san­dra lekko się uśmiech­nęła.

***

Stała z bukie­tem róż w dłoni. Westch­nęła lekko spo­glądając na tabliczkę z jej imie­niem i nazwi­skiem. Kuc­nęła i deli­kat­nie aby nie znisz­czyć niczego poło­żyła bukiet. W świe­tle lampy spo­strze­gła zdję­cie. Wzięła je do ręki, a po jej policz­kach pole­ciała łza. Tęsk­niała za sta­rym życiem.
– Nie martw się Pene­lopo, pomsz­czę Cie­bie i spra­wię, że ten dupek dosta­nie to na co zasłu­żył.

Wol­nym kro­kiem ruszyła w stronę par­kingu gdzie cze­kała tak­sówka, nie wie­dziąc, że ktoś na nią spo­gląda.



wtorek, 11 października 2016

7


ALEKSANDRA MONSON NIE ŻYJE

      Chris spoj­rzał na leżącą w jego samo­cho­dzie kobietę. Jak obie­cał ura­to­wał ją. Z przedniego sie­dze­nia wziął swój płaszcz i zarzu­cił go na jej zimne ciało. Zamknął drzwi i usiadł na miej­scu kie­rowcy. Z fotela obok wziął tele­fon. Pół­noc, tak jak mówił. Zgo­dziła się. Nie miał w pla­nach tego zaj­ścia, ale było ono mu na rękę. Teraz tylko musi pozbyć się ciała Pene­lopy. Jak na zawo­ła­nie ode­zwał się jego tele­fon. Spoj­rzał czy aby Alex, która spała nie obu­dziła się. Widząc, że na­dal ma zamknięte oczy ode­brał. 
– Chris, zro­bi­łem to. – sły­sząc głos Mar­cusa kącik jego ust uniósł się do góry. 
– Świet­nie. – odparł. 
– Za ile będziesz w szpi­talu? – dopy­ty­wał. 
– Około piet­na­ście minut. – oznaj­mił – Ty i Tom macie być gotowi. 
      Rozłą­czył się i wyje­chał z par­kingu obok plaży. Szpi­tal nie był daleko, a ruch na dro­dze zni­komy. Po dzi­siej­szym śnia­da­niu wyczu­wał, że Siwon ma ochotę odwiedzić Pene­lopę. Nie mógł do tego dopu­ścić. Zała­twił mu sporo papier­ko­wej roboty. Pew­nie na­dal sie­dzi w biu­rze. Jego myśli ode­szły kiedy zoba­czył wielki budy­nek. Wje­chał na par­king i zapar­ko­wał nie­da­leko wej­ścia. Miał świa­do­mość, że nocą może minąć co naj­wy­żej kilka pie­lę­gnia­rek. Wysiadł z samo­chodu i pod­szedł do drzwi od strony pasa­żera. Kiedy otwo­rzył je zoba­czył bladą twarz kobiety. Deli­kat­nie wziął ją na ręce. Wcze­śniej zakry­wa­jąc jej twarz płasz­czem. Nogą zamknął drzwi. Wszedł do szpi­tala. Co chwilę mijał zasko­czone pie­lę­gniarki czy też leka­rzy. Żaden z nich nie zapy­tał czy coś się stało. Służba zdro­wia w Lon­dy­nie była nie­sa­mo­wita prawda? Odna­lazł salę, w któ­rej była Pene­lopa. Kiedy pod­szedł drzwi otwo­rzył Tom. Chris spoj­rzał na Pene­lopę leżącą na noszach. 
– Tom prze­bierz je. – naka­zał, a młody lekarz wyko­nał pole­ce­nie. Teraz patrząc na nie, były nie doro­zróż­nie­nia. Usiadł w fotelu wcze­śniej zasu­wa­jąc rolety. Kiedy Tom zamie­nił ich ubra­nia poło­żył Alex na łóżku i przy­krył. 
– Co teraz? – Mar­cus spoj­rzał na swo­jego przy­ja­ciela. 
– Zanieś ciało do mojego samo­chodu i pocze­kaj na mnie. – rzu­cił mu klu­cze, które chło­pak od razu zła­pał i scho­wał do kie­szeni. – A Ty mu pomóż. – zwró­cił się do Toma. 
– Dobrze. 
      Kiedy obaj wyszli wstał z miej­sca i pod­szedł do kobiety. Prze­je­chał dło­nią po jej zim­nym policzku i uśmiech­nął się. Wszystko idzie zgod­nie z pla­nem. Teraz musiał powia­do­mić o wszyst­kim Siwona. Wró­cił na swój fotel i wyjął z wil­got­nych spodni swój tele­fon. Odblo­ko­wał go i odszu­kał numer chło­paka. Kiedy wci­snął zie­loną słu­chawkę, przy­ło­żył urzą­dze­nie do ucha. Po kilku sygna­łach usły­szał zmę­czony głos męż­czyzny. 
– Coś się stało szwa­grze?
– Jestem w szpi­talu. – spoj­rzał na kobietę, która wła­śnie zaczęła otwie­rać oczy. 
– Co się stało? – zapy­tał zasko­czony. 
– Lekarz pro­wa­dzący lecze­nie Pene­lopy mnie wezwał. – widząc wzrok Alek­san­dry na sobie przy­ło­żył palec do ust, dając jej znak, że ma sie­dzieć cicho. 
– I co z nią?
– Obu­dziła się i już z nią lepiej. – usły­szał po dru­giej stro­nie tele­fonu wes­tchnię­cie ulgi. 
– Zaraz tam bedę. 
– To nie naj­lep­szy moment. Ma teraz bada­nia. – Chris wstał – Za kilka dni ma wyjść, odwie­dzisz ją już w domu – po dłuż­szej ciszy po dru­giej stro­nie, posta­no­wił znów zabrać głos – Idź spać, ja już wra­cam do domu. 
      Rozłą­czył się i scho­wał tele­fon. Poin­for­mo­wał swo­jego zna­jo­mego, że ma dać znać rodzi­com Pene­lopy, że ta się obu­dziła. Spoj­rzał na kobietę, która już zasy­piała. Przed opusz­cze­niem szpi­tala musiał jej coś powie­dzieć. Pod­szedł do łóżka i chwy­cił jej nad­gar­stek. 
– Jutro bedą tu rodzice Pene­lopy. Lekarz im powie, że masz amne­zję. Jeśli będziesz dobrze grać to Twoi rodzicę dostaną wer­sję iż Cię zabito. -Alex ze zro­zu­mie­niem poki­wała głową, a Chris przy­bli­żył się – Jed­nak jeśli to zepsu­jesz to zosta­niesz mor­der­czy­nią. 
Odrzu­cił jej dłoń i opu­ścił pomiesz­cze­nie. 

***

      Chris stał na skraju klifu. Przglą­dał się swo­jej kochance. Pene­lopa była zimna i blada. Leżała na zie­mii. Kuc­nął nad nią i z szyi zerwał naszyj­nik, który kie­dyś jej dał. Spoj­rzał na dia­menty mie­niące się w bla­sku księ­życa. Uca­ło­wał czu­bek jej głowy, a po jego policzku zje­chała łza. Mar­cus pod­szedł i podniósł ciało kobiety. Spoj­rzał na swo­jego przy­aciela, a po chwili wrzu­cił Pene­lopę do morza. Chris wstał i zdjął ręka­wiczki, to samo uczy­nił Mar­cus. Zadzwo­nił na komi­sa­riat i wezwał kilku ludzi, któ­rzy mieli wyło­wić ciało Pene­lopy. Przez tele­fon oznaj­mił, ze sam zaj­mie się tajem­ni­czą sprawą.
 Nie musiał długo cze­kać na poli­cję. Dzie­sieć minut po jego tele­fonie usły­szał syreny poli­cyjne. Nadal stał na prze­ciwko klifu roz­glą­da­jąc się. Sły­sząc zamy­kane za sobą drzwi odwró­cił się. 
– Co tu się stało? – zapy­tał komi­sarz Mat­thew Smith. 
– Byłem świad­kiem wypadku. – oznaj­mił – Jedyne co zauwa­ży­łem to grą­ża­cego męż­czy­znę i kobietę – odwró­cił się w stronę morza – ich samo­chód wpadł tam. 
– Chłopcy sły­sze­li­ście? – zapy­tał patrząc na kilku męż­czyzn goto­wych już do wej­ścia do wody.


***

      Alex otwo­rzyła oczy. Ośle­pia­jąca biel spra­wiła, że od razu je zamknęła. Mru­ga­jąc kil­ku­krot­nie usły­szała ciche szepty. Odw­ró­ciła głowę w ich stronę i na krze­śle obok łóżka spo­strze­gła kobietę w śred­nim wieku. Była ele­gancko ubrana, a ciem­no­brą­zowe włosy były zwią­zane w cia­snego koka. Obok kobiety sie­dział już siwie­jący męż­czy­zna. Znała go z pla­ka­tów wybor­czych. Więc to oni są rodzi­cami Pene­lopy. 
– Kocha­nie w końcu się obu­dzi­łaś. – kobieta ze łzami w oczach zła­pała jej dłoń – Lekarz nam mówił, że masz amne­zję – łamał jej się głos z każ­dym sło­wem – Pamię­tasz nas? – zapy­tała z nadzieją w gło­sie. 
Nie wie­działa co odpo­wie­dzieć. Pamię­tała słowa Chrisa, ale jak miała kogoś kogo nawet nie znała uda­wać? Spoj­rzała w zie­lone tęczówki kobiety i moc­niej chwy­ciła jej dłoń. Musiała to zro­bić, dla rodziny. 
– Pamię­tam Was, mamo. – odparła, a kobieta ura­do­wana usia­dła na jej łóżku i ją mocno przy­tu­liła. 
– Nie wiesz jak się cie­szę. – cho­ciaż miała scho­waną twarz w jej wło­sach wie­działa, że pła­cze. 
– Anno, prze­stań. – męż­czy­zna w końcu zabrał głos – Daj jej odpo­cząć. 
Anna Thorn puściła córkę i usia­dła na wcze­śniejszym miej­scu. Alex spoj­rzała na twarz ojca Pene­lopy. Widziała tro­skę, ale i strach. Tylko przed czym? Wpa­try­wała się w niego tak długo, aż się ode­zwał. 
– Idź może po leka­rza, a ja z nią zostanę. – zwró­cił się do swo­jej żony, a ta tylko poki­wała głową i wyszła. 
      Męż­czy­zna odpro­wa­dził ją wzro­kiem, a następ­nie usiadł na krze­śle wcze­śniej zaj­mo­wa­nym przez Annę. Westch­nął gło­śno widocz­nie szu­ka­jąc odpo­wied­nich słów. Alex od razu domy­śliła się o co cho­dzi. On na­dal chciał, aby Pene­lopa została żoną Siwona. Tylko dla­czego? Prze­cież o mało co nie zgi­nęła. Nie wie­działa jak jej poprzed­niczka tra­fiła do szpi­tala, ale czuła że jest to zwią­zane z rodziną Choi. Spoj­rzała przed sie­bie i od razu wie­działa co musi zro­bić. Jeśli teraz powie sta­now­cze nie Chris może ją zabić, a dodat­kowo zro­bić coś jej rodzi­nie. 
– Pamię­tam co miałam zro­bić – ode­zwała się nagle zwra­ca­jąc na sie­bie uwagę meż­czy­zny – Nie wiem jak i dla­czego tu tra­fiła. Nie pamię­tam nic ze swo­jego życia, jedy­nymi oso­bami, o któ­rych nie zapo­mnia­łam jeste­ście Wy. Nie mogę Cię zawieść. Zro­bię to. 
– Pene­lopo jesteś moją córką i wiedz, ze jestem Ci wdzięczny za każdą rzecz. – męż­czy­zna oddetch­nął z ulgą wra­ca­jąc na swoje miej­sce. 
      Stra­cił jej sza­cu­nek. Czyżby nie zale­żało mu na niczym innym niż kariera zawo­dowa? Za nic miał rodzinę? Jej roz­my­śle­nia prze­rwało przy­by­cie leka­rza. Był to ten sam co zeszłej nocy. Wyko­nał kilka pod­sta­wo­wych badań i zapi­sał wyniki na kar­cie. 
– Kiedy będzie mogła wyjść? – zapy­tała Anna patrząc na córkę. 
– Za trzy dni. – uśmiech­nął się – A teraz nie­stety muszą pań­stwo wyjść. 
      Rodzice Pene­lopy nie chęt­nie opu­ścili pomiesz­cze­nie zosta­wia­jąc kobietę samą . Alex wes­tchnęła i poło­żyła głowę na poduszce. Nie­spo­dzie­wa­nie w szafce noc­nej tuż obok łóżka usły­szała jakiś dźwięk. Usia­dła i roz­su­nęła mebel. Zoba­czyła w środku tele­fon. Domy­śliła się, że nale­żał do Pene­lopy. Odblo­ko­wała go i spraw­dziła wia­do­mość.

Od Chris
Widzę każdy Twój ruch. To co teraz uczy­niłaś, było dobrą decy­zją.

***

      Chris zatrzy­mał samo­chód przed znaną sobie restu­ra­cją. Popra­wia­jąc płaszcz wysiadł z auta i go zamknął. Był zado­wo­lony z faktu, że Alek­san­dra z nim współ­pra­cuje. Przez wiel­kie okna zoba­czył kobietę patrzącą w swój tele­fon, obok niej sie­dział męż­czy­zna z zamy­śloną miną. Wcho­dząc do restau­ra­cji zoba­czył w kącie chło­paka. Wła­ści­ciel restau­ra­cji pod­szedł do poten­cjal­nego klienta i z żalem oznaj­mił, ze dzi­siaj zamknięte. 
– Ja tutaj w innej spra­wie. – odparł poważ­nie. 
– Tak? – zapy­tał. 
– Nazy­wam się Chri­sto­pher Night i nie­stety jestem tutaj, aby powia­do­mić pań­stwo o śmierci Alek­san­dry Mon­son. 
– S-słu­cham? – zła­pał się za pobli­skie krze­sło. 
– Wczo­raj­szego wie­czoru została zamor­do­wana przez nie­ja­kiego Brada Wil­sona. Jej ciało wraz z doku­men­tami zostało zna­le­zione w morzu. 
      Matka Alek­san­dry zanio­sła się pła­czem. Jej ojciec wpa­try­wał się w wyło­żoną kafel­kami podłogę, a po jego twrzy spły­wały gorz­kie łzy. Nato­miast Tobias, młod­szy brat Alex stał osłu­piały. W tym wła­śnie momen­cie stra­cili osobę, która kochali. Nie mogli uwie­rzyć, ze ode­szła z dnia na dzień. Tak nie­spo­dzie­wa­nie. Nie miała nawet trzy­dzie­stu lat. 
Chris nie chciał dalej na to patrzeć, odwró­cił się i pozo­sta­wił w samot­no­ści rodzinę Alek­san­dry.









piątek, 30 września 2016

6



CZAS SIĘ POŻEGNAĆ


     Godzina sie­dem­na­sta trzy­dzie­ści. Wyjąt­kowo Alek­san­drze udało się zerwać z pracy wcze­śniej. Cały czas myślała o roz­mo­wie z męż­czyzną. Do pół­nocy ma się zgo­dzić uda­wać jakąś kobietę? To niemoż­liwe. Na miej­sce spo­tka­nia podwio­zła ją tak­sówka. Zapła­ciła i opu­ściła pojazd. Spoj­rzała na nie zachę­ca­jąco wyglą­da­jący budy­nek. Westch­nęła cicho i spraw­dziła, czy aby na pewno wybrała dobrą ilość gotówki. Ostatni raz spoj­rzała na kopertę. Scho­wała ją do torebki i pode­szła do drzwi. Zapu­kała kilka razy. Już miała odejść kiedy drzwi uchy­liły się, a w nich sta­nął znany jej męż­czyzna.
– O, pro­szę. Mia­łaś być o osiem­na­stej.
– Ale jestem teraz. – odpowie­działa mu.
     Męż­czy­zna tylko wpu­ścił ją do środka. Nic się nie zmie­niło. Nadal farba zcho­dziła ze ścian, a stare kafelki odpa­dały. Szła za dobrze zbu­do­wa­nym męż­czyzną. Miga­jace świa­tła doda­wały mroku temu miej­scu. Idąc kory­ta­rzem usły­szała krzyki. Serce moc­niej jej zabiło. Wrza­ski były coraz to gło­śniej­sze. Zatrzy­mali się przed drzwiami. Męż­czy­zna zapu­kał, a następ­nie je otwo­rzył.
– Sze­fie nasza przy­ja­ciółka przy­szła. – zaśmiał się wcho­dząc do środka. Alex chwilę biła się z myślami. Jed­nak weszła do pomiesz­cze­nia. Od razu zoba­czyła pobi­tego męż­czyznę w kącie.
– O, Alek­san­dra – Brad stał przy kra­nie i obmy­wał krew z rąk – Widzisz Steve? Przez Cie­bie będzie się nas teraz bała – zwró­cił się do męż­czyzny w kącie.
– Mam pie­nią­dze – odparła.
– Cie­szę się – usiadł na kana­pie wska­zu­jąc dło­nią na fotel. Kobieta wymi­nęła jego współ­pra­cow­ni­ków i usia­dła na zaku­rzo­nym meblu. Z torebki wyjęła kopertkę. Podała ją Bra­dowi. Męż­czy­zna prze­li­czył kwotę i z uzna­niem spoj­rzał na nią.
– Nieźle…– nie zdą­rzył dokoń­czyć gdyż chło­pak, któ­rego pobił rzu­cił w jego głowę popiel­niczką. Widzący to zda­rze­nie współ­pra­cow­nicy pod­bie­gli do niego z łomami. Alex czuła jak serce chce wysko­czyć z jej piersi. Wstała z fotela i cicho ruszyła w stronę drzwi. Kiedy zła­pała klamkę usły­szała ciche zda­nie.
– Sze­fie, on nie żyje.– odwró­ciła się i spo­rzała na nich. Zdu­miony Brad pod­szedł do ciała Steva i spraw­dził puls.
– Wy idioci! – wykrzy­czał, ale po chwili przy­po­mniał sobie kto jesz­cze jest w pomiesz­cze­niu. Trzy pary oczu spo­czeły na kobie­cie. Kur­czowo chwy­ciła ona swoją czarną torebkę i ze stra­chem oznaj­miła.
– Nic nie widzia­łam, naprawdę – widząc, że zbli­żają się do niej – Nie powiem nikomu.
     Jeden z męż­czyzn zła­pał ja za dło­nie i zapro­wa­dził do samo­chodu, gdzie zało­żył jej kaj­danki. Po chwili zoba­czyła jak z budynku wycho­dzi Brad, a tuż za nim Jacob nio­sący czarny worek ze zwło­kami. Obok kobiety usiadł Brad. Kiedy usły­szała zamy­ka­nie się bagaż­nika wie­działa, że to jej koniec. Samo­chód ruszył. Auto jechało w nie­znany jej kie­runku. Strach, który odczu­wała był nie do opi­sa­nia. Ręce jej się pociły i trzę­sły. Brad przy­glą­dał się jej w sku­pie­niu. Od zawsze wie­dział, ze jest piekną kobietą. Nie miał zamiaru jej zabić, ale wypusz­cze­nie jej od tak po tym co widziało nie było moż­liwe. Spoj­rzał na kaj­danki na jej nad­garst­kach. Mogli się bez tego obejść, ale nie ufali jej. Była mądra. Bez pro­blemu mogła ich wychy­trzyć i uciec.
      I co wtedy? Poszłaby na poli­cję? Czy może zosta­wiła dla sie­bie tą infor­ma­cję. Brad prze­stał wpa­try­wać się w kobietę kiedy Jacob zapar­ko­wał. Zatrzy­mali się w poło­wie leśnej dróżki. Wyszli z samo­chodu pozo­sta­wia­jąc kobietę samą. Alex rozej­rzała się po poje­ździe. Sły­sząc z bagaż­nika sze­lest worka przełknęła ślinę. W lusterku zoba­czyła dwie łopaty. Musiała uciec, ale nie miała jak. Ner­wowo roz­glą­dała się w poszu­ki­wa­niu klu­cza. Widząc odbi­ja­jące się swia­tło wychy­liła się lekko. Nie mogła uwie­rzyć w swoje szczę­ście. Na sie­dze­niu kie­rowcy leżał mały klu­czyk. Chw­cy­ciła go i nie­udol­nie sta­rała się otwo­rzyć kaj­danki. Udało jej się to po dłuż­szej chwili. Oba przedmioty rzu­ciła do przodu. Uchy­liła drzwi i widząc, że męż­czyzn nie ma szybko wysia­dła.
– A Ty dokąd sie wybie­rasz? – obró­ciła się, a jakieś trzy­sie­ści metrów przed nią stała trójka zbu­jów. Nie widząc co robić po pro­stu wbie­gła do lasu.
– Sze­fie ona ucieka!
– Tamta droga koń­czy się nie­da­leko auto­strady, będziemy tam szyb­ciej. – powie­dział wsia­da­jąc do samo­chodu. Nie cze­ka­jąc dłu­żej, ruszyli w wyzna­czo­nym kie­runku.

***

     Alex po raz kolejny o mało co nie wywa­liła się o korzeń. Nie chciała nawet na chwilę się zatrzy­my­wać. Szyb­kim kro­kiem prze­mie­rzała przez las. Sły­sząc nie­da­leko jadące samo­chody, zaczęła biec. Nie mogła uwie­rzyć, ze udało jej się tak daleko zajść i nie zostać zła­paną. Oparła się o drzewo i wes­tchnęła ciężko. Była wyczer­pana. Musiała cho­ciaż na chwilę usiąść. Sta­rała się unor­mo­wać oddech. Była cała morka, a tem­pe­ra­tura dawała o sobie znać. Śro­dek zimy, a ona biega po zaśnie­żo­nym lesie. Przy­mknęła oczy i nagle usły­szała znane głosy. Na kola­nach prze­czoł­gała się do wiel­kiego kamie­nia. Oparła się o niego wsta­jąc. Kil­ka­na­ście metrów dalej zauwa­żyła Brada i jego poma­gie­rów. Stali oparci o samo­chód. Miała pomysł. Gdyby udało jej się ich zwa­bić do lasu, a oni zosta­wili by otwarte drzwi i klo­uczyk w sta­cyjce, mia­łaby jak uciec. Upa­dła na kolana i odgar­nia­jąc śnieg szu­kała odpo­wied­niej wiel­ko­ści kamie­nia. Udało jej się to kiedy już ledwo co czuła palce. „No musisz do dobrze roze­grać” pomy­ślała i z całej siły rzu­ciła kamień przed sie­bie. Naro­bił on hałasu podob­nego do dep­ta­nych gałęzi. Wstała i zoba­czyła jak męż­czyźni bie­gną w stronę hałasu.      Ura­do­wana uświa­do­miła sobie, że wszystko poszło według jej planu. Zbie­gła po górce pro­sto do samo­chodu. Zamknęła drzwi i sta­rała się odpa­lić samo­chód. W lusterku widziała jak Jacob bie­gnie w jej stronę. Po raz kolejny prze­krę­ciła klucz. Zajęło jej to chwilę, ale udało się. Samo­chód odpa­lił, a ona wje­chała na ulicę. Jacob jed­nak nie dawał za wygraną i ruszył tuż za nią. Zanim samo­chód się roz­pę­dził męż­czyzna zdą­rzył, zła­pać klamkę i wsiąść do środka. Kobieta spoj­rzała na niego prze­ra­żona. Męż­czy­zna usi­ło­wał zatrzy­mać samo­chód. Nie wie­dząc co powi­nien zro­bić zła­pał kaj­danki leżące na opar­ciu fotela i przy­piął jej dłoń do kie­row­nicy. Kobieta spoj­rzała na blon­dyna i przy­ci­snęła pedał gazu. Ulica była oczysz­czona ze śniegu, więc nie miała pro­blemu z widocz­no­ścią. Jechała i rów­no­cze­śnie pró­bując zabrać mu klucz. Męż­czy­zna wsa­dził go sobie do kie­szeni. Obec­nie pró­bo­wał ode­brać jej kie­row­nicę. Alex nie widząc co ma robić gwał­tow­nie zacha­mo­wała, a Jacob ude­rzył głową w szybę. Zem­dlał, ruszyła dalej z nadzieją, że uda jej się doje­chać na komi­sa­riat zanim się obu­dzi. Jechała szybko, bała się o swoje życie.
     W pew­nym momę­cie chciała zwol­nić, ale hamu­lec nie dzia­łał. Spoj­rzała w dół, a następ­nie szybko podnio­sła głowę. Przed maską samo­chodu było zwie­rzę. Sarna sto­jąca na ulicy zbie­gła z niej, uni­ka­jąc roz­pę­dzo­nego samo­chodu, który nie­bez­piecz­nie zbli­żał się do klifu. Kobieta, która kie­ro­wała pojazd, sta­rała się ocu­cić męż­czyznę obok. Nie mogła nawet wysko­czyć z wozu. Przy­pięta do kie­row­nicy ręka unie­moż­li­wiała jej nawet zawró­ce­nie samo­chodu. Zje­chali z szyb­ko­ścią świa­tła z drogi i zaczęli zbli­żać się do ogro­dze­nia, które chro­niło kie­row­ców przed śmier­cią poprzez upa­dek do morza. Z całą siłą wal­nęli w ogro­dze­nie. Linki od niego oplo­tły samo­chód. Wal­nął on w skały i odbił się od nich. Kobieta otwo­rzyła zamknięte wcze­śniej oczy i spoj­rzała w dół. Wszyst­kie linki puściły, a oni wpa­dli do morza.



Końcówka rozdziału to mocne skrócenie Prologu :) Czyli już wiecie jak na polskim skracam lektury XDXD.


czwartek, 15 września 2016

5

GRA

        Siwon do biura w cen­trum przy­był wcze­śniej niż zwy­kle, bo aż o szó­stej rano. Nie mógł w nocy spac. Wypa­dek jego pseudo narze­czo­nej nie dawał mu spo­koju. Nie wie­rzył, że to był przy­pa­dek. Sie­dząc w  biu­rze bawił się dłu­go­pi­sem. Chciał ją odwie­dzic. Nie darzyli się szcze­gólną sym­pa­tią, ale jed­nak zda­rzyło to się w jego domu. Nie­stety od jej ojca dowie­dział się, ze nara­zie to nie moż­liwe. Westch­nął i obkrę­cił się wokół wła­snej osi na czar­nym skó­rza­nym fotelu. Musiał się czymś zając. Spoj­rzał na stos teczek. Od razu chwy­cił pierw­szą lep­szą i zabrał się za czy­ta­nie. Co chwilę pod­pi­sy­wał bar­dziej inte­re­su­jące oferty.                
   Udało mu się wszystko skoń­czyc chwilę przed lun­chem. Wstał od biurka i prze­tarł zmę­czone oczy. Ubrał swoją mary­narkę i chwy­cił płaszcz. Posta­no­wił udac się na jakis obiad i kawę. Wycho­dząc ze swo­jego gabi­netu usły­szał swój dzwo­nek. Wyjął tele­fon z kie­szeni i widząc, że dzwoni jego szwa­gier w biegu ode­brał.
– Halo? – ode­zwał się.
– Witaj Siwon. – usły­szał głos po dru­giej stro­nie słu­chawki. – Mój zna­jomy, który pro­wa­dzi lecze­nie Pene­lopy ode­zwał się do mnie.
– I co z nią? – zapy­tał cie­kawy.
– Wpad­nij do knajpki na prze­ciwko cen­trum. Opo­wiem Ci wszystko.
– Zaraz tam będę. – roz­łą­czył się i ruszył w stronę wyj­ścia.
        Mijał masę ludzi obła­do­wa­nych tor­bami. Nigdy nie rozu­miał świa­tecz­nego szału zaku­pów. Sam zawsze był gotowy na świeta pół roku wcze­śniej. Był ide­ali­stą. Zaw­sze schlud­nie ubrany, wszystko dopięte na ostatni guzik i oczy­wi­ście zawsze punk­tu­alny. Kiedy tylko był już na dwo­rze z kie­szeni płasz­cza wyjął paczkę papie­ro­sów. Wsa­dził jed­nego do ust i odpa­lił go. Tak, papie­rosy były jego jedyną skazą. Żało­wał tego, że jako gów­niarz dał się w to wcią­gnąc. Odprę­żało go to. Wypu­ścił z ust dym i prze­szedł przez ulicę. Przez szklanę okno zoba­czył swo­jego szwa­gra. Sie­dział stu­diu­jąc kartę dań. Zga­sił papie­rosa przed wej­ściem i otwo­rzył drzwi. Powie­sił płaszcz na wie­szaku i pod­szedł do Chri­sto­phera. Przy­wi­tali się, a następ­nie zamó­wili wybrane dania.
– To co z Pene­lopą? – zapy­tał Siwon.
– Tom mówi, że coraz lepiej. – Siwon odprę­żył się. Bał się, że Thorn umarła w jego domu.
– Odwie­dzę ją dzi­siaj. – oznaj­mił, kiedy ich zamó­wie­nia do nich dotarły.
– Nie możesz, jest nie­przy­tomna. – Chri­sto­pher powie­dział to kro­jąc dor­sza.
– Chris, nie sądzisz, że ten wypa­dek jest dziwny?
– Tak, ta sprawa cuch­nie na kilo­metr. – oznaj­mił. – Zba­dam to.
To uspo­ko­iło męż­czy­znę i już w ciszy zje­dli swoje posiłki.

***
     Chris sie­dział w swoim samo­cho­dzie. Przy­glą­dał się kobie­cie, która wła­śnie szła ulicą. Wypił do końca swoją kawę. Nie miał zamiaru na razie poka­zy­wać się jej. Jego przy­ja­ciel Mar­cus sie­dział tuż obok. Wpa­try­wał się w dziew­czynę. Nie miał poję­cia po co tutaj przy­je­chali. Roz­siadł się wygod­niej i za kobietą wypa­trzył trzech męż­czyzn. Spoj­rzał na Chrisa, który rów­nież ich widział. Byli w odpo­wied­niej odle­gło­ści. Night uchy­lił okno, aby móc przy­słu­chać się ich roz­mo­wie. Kiedy tylko męż­czy­zna zatrzy­mał kobietę, Chris moc­niej zła­pał kie­row­nicę. Po chwili mogli usły­szeć ich roz­mowę.
– Do jutra masz mi prze­lać dwa tysiące. – powie­dział jeden z nich odpa­la­jąc papie­rosa. Alex spoj­rzała na niego zdzi­wiona.
– Skąd mam wziąść te pie­nią­dzę? – zapy­tała, lampa nie­da­leko oświe­tlała jej twarz, więc mogli zauwa­żyć jej nie­pew­ność.
– Co mnie to obcho­dzi? – zaśmiali się – Jutro o osiem­na­stej mi je przy­nie­siesz.
– Gdzie? – zapy­tała wie­dząc, że nie ma innego wyj­ścia.
– Tam gdzie zawsze. – odparł odcho­dząc, wraz ze swoim wspól­ni­kiem.
Kobieta jesz­czę chwilę stała w miej­scu, ale póź­niej ruszyła w stronę swo­jego domu. Chris już miał plan w gło­wie. Zamknął okno i odpa­lił samo­chód. Z pręd­ko­ścią świa­tła prze­mie­rzał ulicę. Ruszył w stronę cen­trum. Była dwu­dzie­sta, w biu­rze na pewno jest jesz­cze Siwon. Zatrzy­mał się na par­kingu. Spoj­rzał na Mar­cusa i kazał mu zacze­kać. Miał klu­cze do tyl­nego wej­ścia, więc bez pro­blemu dostał się do budynku. Idąc w stronę biura zatrzy­mał go ochro­niaż. Oznaj­mił mu, że Siwon na­dal jest w swoim gabi­ne­cie. Ta infor­ma­cja zado­wo­liła go. Sekre­tarka chło­paka minęła się z nim w progu. Po wymia­nie uprzej­mo­ści, pod­szedł do drzwi. Zapu­kał i pocze­kał, aż Choi zaprosi go do środka. Kiedy usły­szał ciche zapro­sze­nie do środka, otwo­rzył drzwi.
– Chris? Co Ty tu robisz? – Siwon nie ukry­wał swo­jego zdzi­wie­nia. Night spoj­rzał na niego. Mary­narka wisiała na krze­śle, rękawy bia­łej koszuli były ide­al­nie pod­cią­gnięte do gówy.
– Powi­nie­nem zapy­tać o to samo.
– Wiesz dobrze, że w ciągu dnia mam spo­tka­nia – wes­tchnął prze­cie­ra­jąc zmę­czone oczy dło­nią – Teraz mogę tylko wpła­cić pre­mię świą­teczną.
– Może ja to zro­bię, a Ty poje­dziesz odpo­cząć? – Chris usiadł na prze­ciw, brata swo­jej żony.
– Dla­czego chcesz mi pomóc? – Siwon był zasko­czony, wła­ści­wie Chris cza­sami mu poma­gał, ale czemu chciał sie­dzieć nad papie­rami do nie­wia­domo, któ­rej godziny?
– Cały czas myślę o spra­wie Pene­lopy – Chris wes­tchnął – Dodat­kowo Tatiana ostat­nio dziw­nie się zacho­wuje, a tak bym coś poro­bił i prze­stał o tym myśleć.
– Skoro tak przed­sta­wiasz sprawę, to dobrze. – Siwon wie­dział, że Chris prze­ży­wał sprawę tajem­ni­czego wypadku Pene­lopy.
– Jedź do domu i połóż się spać. – Chris uśmiech­nął się, a Siwon wstał. Zało­żył mary­narkę, a pod ramie wsa­dził płaszcz. Poże­gnał się i zosta­wił Night’a samego w biu­rze.
Chris usiadł na prze­ciwko lap­topa. Przej­rzał listę osób, któ­rym Siwon już prze­lał pie­nią­dzę. Chris obok lap­topa zoba­czył kilka kar­tek A4. Przej­rzał je i z zado­wo­le­niem wycha­czył, że zostały mu dwa sklepy. Jeden z biżu­te­rią i drugi, w któ­rym pra­cuje jego nowa kole­żanka. Wszyst­kim prze­lał pięć­set fun­tów, ale Alek­san­drze prze­lał dwa­ty­siące. Spoj­rzał z uśmie­chem na lap­topa, po czym go zamknął wcze­śniej usu­wa­jąc z niego wszystko co zro­bił. Ze satys­fak­cją opu­ścił budy­nek.


***

     Godzina jedy­na­sta świad­czyła o tym, że pra­cow­nicy mieli chwilę dla sie­bie. Mogli w spo­koju zjeść śnia­da­nie. Alex i Nina, które sie­działy na zaple­czu roz­ma­wiały o zbli­ża­ją­cych się świę­tach. Nina oczy­wi­ście musiała zmie­nić temat. Bru­netka opowie­działa swo­jej przy­ja­ciółce o ostat­niej kon­troli. Nie mogła pomi­nąć faktu, że ich nowy dyrek­tor jest bar­dzo przy­stojny. Opo­wie­działa jej także, że pochwa­lił jej sta­no­wi­sko. Ich roz­mowę prze­rwał znany męż­czy­zna. Mark pra­co­wał w biu­rze. Zazwy­czaj przy­cho­dził i mówił dziew­czy­nom o wszyst­kich kon­tro­lach. Męż­czy­zna z lekka zdy­szany pod­szedł do ich sto­lika. Ocię­żale opadł na krze­sło i gło­śno wypu­ścił powie­trze. Alex i Nina spoj­rzały na niego z lek­kim uśmie­chem.
– Ta robota mnie wykoń­czy. – poło­żył dłoń na swoim sercu.
– Może zacznij cho­dzić na siłow­nie? – zapro­po­no­wała Nina.
– Nie zaczy­naj, mam syl­wetkę mło­dego Boga! Sama byś padła jak­byś musiała bie­gać wszę­dzie. – wstał z miej­sca i obra­żony wyszedł.
– Nie dał nam pre­mii. – Nina wstała i skrzy­żo­wała ręce. Obie szybko wyszyły i widząc, ze męż­czy­zna znowu wcho­dzi do butiku zaśmiały się. Coś czuły, że zapo­mniał im to dać. Pode­szły do chło­paka, a ten dał im dwie koperty z ich imio­nami. Nina szybko ją roz­darła i spraw­dziła kwotę wid­nie­jącą na druczku. Ucie­szyła się, że nowy dyrekto podniósł im pre­mię o dwie­ście fun­tów. Kiedy Nina poszła na zaple­cze z zamia­rem scho­wa­nia druczku, tele­fon Alex dał o sobie znać. Spoj­rzała na wyświe­tlacz:
1 nowa wia­do­mość od

Psy­chol: 
Nie musisz mi dzię­ko­wać

Nie miała poję­cia o co może cho­dzić. Pod­nio­sła wzrok i pod dru­giej stro­nie zauwa­żyła zna­nego męż­czyznę. Wzro­kiem wska­zał na kopertę. Zerk­nęła na nią i szybko ją otwo­rzyła. Mało co nie upa­dła widząc kwotę. Dwa tysiące. Tyle wła­śnie musiała dzi­siaj dać tym opry­chom. Ale skąd on mógł wie­dzieć? Czy to moż­liwe, że ją śle­dzi? Kolejny raz chwy­ciła tele­fon i odpi­sała mu:

Ja: 
Musimy poroz­ma­wiać.

Spoj­rzała na męż­czyznę, który wła­śnie odczy­tał wia­do­mość, uśmiech­nął się pod nosem i przy­ło­żył tele­fon do ucha. Po chwili usły­szała znaną melo­dię. Na wyświe­tla­czu wid­niał napis Psy­chol. Wci­snęła zie­loną słu­chawkę i przy­ło­żyła tele­fon do ucha.
– Mogę Ci pomóc, mogę odmie­nić Twoje życie. Zgódź się. – sły­sząc to zer­k­nęła tylko za sie­bie, czy przy­pad­kiem nie ma tam Niny.
– Dla­czego mi to robisz? – zapy­tała cicho.
– Chodź tutaj, poroz­ma­wiamy. – nie zdą­rzyła odpowie­dzieć, bo męż­czy­zna roz­łą­czył się.
Spoj­rzała na niego i i ruszyła szyb­kim kro­kiem w jego stronę. Miała klien­tów cen­trum, któ­rzycho­dzili ze skle­pów. Kiedy już stała na prze­ciwko zła­pał jej nar­d­gar­stek i pocią­gnął w stronę par­kingu. Kobieta szła tuż za nim. Zatrzy­mali się dopiero przy jego samo­cho­dzie. Męż­czy­zna spraw­dził czy nikogo nie ma i poka­zał jej zdję­cie kobiety, która wyglą­dała jak ona.
– To Pene­lopa – wyja­śnił – Nie­długo umrze.
– Co się jej stało? – zapy­tała wpa­tru­jąc się w foto­gra­fię.
– Niesz­czę­śliwy wypa­dek. – odparł bez uczuć.
– Dla­czego mi to mówisz?
– Wiem, ze musisz dzi­siaj oddać dwa tysiące. – odpa­lił papie­rosa – Dałem Ci je, więc masz pew­ność, że mogę spła­cić Twój dług.
– Nie potrze­buję Two­jej pomocy. – oddała mu zdję­cie.
– Mylisz się – zaśmiał się – Teraz się nie zga­dzasz, ale obie­cuję Ci, że jesz­cze przed pół­nocą powiesz TAK.
 Męż­czy­zna zaśmiał się, a Alex spoj­rzała na niego nie­pew­nie.




       

niedziela, 28 sierpnia 2016

4

NIESZCZĘŚLIWY WYPADEK


       Kola­cja u rodziny Choi roz­po­częła się równo o osiem­na­stej. Kan­dy­dat na pre­miera z żoną i córką oczy­wi­ście przy­byli dzie­sięć minut wcze­śniej. Po przy­wi­ta­niu się zasie­dli przy stole. Chri­sto­pher spoj­rzał ukrad­kiem na Pene­lopę, która wła­śnie kro­iła stek. Śmie­szyło go to, że jesz­cze nie wie co pla­nuje. Pow­ró­cił do jedze­nia. Pod­czas kola­cji wszy­scy poza Siwo­nem zacię­cie dys­ku­to­wali o ślu­bie. W końcu to już nie­długo. Męż­czy­zna upił łyk wina i spoj­rzał na ojca.

– Skoro już wszystko zje­dzone może my poroz­ma­wiamy w moim biu­rze, a moja żona pokaże panią dom? – spoj­rzał z lek­kim uśmie­chem na Pene­lopę i jej matkę.

– Oczy­wi­ście. – ode­zwała się Julia. – Pani Thorn i Pene­lopa są na pewno cie­kawe jak tutaj jest

Siwon, ze swoim ojcem, szwa­grem i przy­szłym teściem udali się do pomiesz­cze­nia nie­da­leko jadalni. Usie­dli w czar­nych skó­rza­nych fote­lach i roz­po­częli roz­mowę.

*** 

        Pene­lopa ze znu­dze­niem oglą­dała swój przy­szły dom. Westch­nęła tylko i sta­nęła przy rodzin­nych foto­gra­fiach. Na jed­nej z nich była pierw­sza żona ojca Siwona. Przyj­rzała jej się. Była piękną kobietą. Bru­netka o zie­lo­nych oczach i oliw­ko­wej kar­na­cji. Na kolej­nym zdję­ciu był sze­ścio­letni Siwon z matką. Patrząc na sce­ne­rię, były to waka­cje nad morzem. Cie­kawe jak zgi­nęła? Wie­działa tylko, że było to jak chło­pak, skoń­czył sie­dem lat. Westch­nęła i jej oczom uka­zało się ślubne zdję­cie Tatiany i Chri­sto­phera. Pry­chła pod nosem i ruszyła dalej. Już pod­czas oglą­da­nia salonu posta­no­wiła opu­ścić trójkę kobiet i na wła­sną rękę pozwie­dzać. Upiła łyk wina, które cały czas miała przy sobie. Spoj­rzała na pusty kie­li­szek.

– Chcia­łaby pani jesz­cze tro­chę? – odwró­ciła się.

        Przed nią stała rudo­włosa kobieta. Odro­binę wyż­sza od niej. Kiw­nęła głową, a kobieta nalała jej alko­holu do kie­liszka. Wymi­nęła ją i ruszyła dłu­gim kory­ta­rzem, co chwilę popi­ja­jąc wino. Kiedy tylko je wypiła, kie­li­szek odło­żyła na pobli­skim sto­liku. Po kilku kro­kach poczuła się gorzej. Zła­pała barierkę od scho­dów i ode­tchnęła ciężko. W kie­szeni swo­jej sukienki poczuła wibra­cje tele­fonu. Wyjęła tele­fon z kie­szeni. Odblo­ko­wała go i spoj­rzała na ekran. Znowu to samo.

Numer zastrze­żony:


„Mam nadzieję, że to, co się wyda­rzy, nauczy Cię cze­goś. ”



      Zasko­czona dziew­czyna tylko pró­bo­wała się wypro­sto­wać, ale nie wycho­dziło jej to. Czuła jak jej ciało odmawia jej posłuszeństwa. Nadal trzymając się za barierkę, odwróciła się. Spojrzała na osobę przed sobą. Ucieszył ją fakt, że ktoś tędy przechodził. Teraz, kiedy jej samopoczucie tak naglę się pogorszyło. Wyciągnęła dłoń przed siebie z nadzieją, że osoba stojąca na przeciw niej, ją chwyci. Jakże się rozczarowała.  Powieki zaczęły się zamykać. Ostatnie co zobaczyła, był szyderczy uśmiech. Odchyliła się, a jej ciało poleciało w dół. Uderzenie, było na tyle głośne, że domownicy zbiegli się do miejsca całego wydarzenia. Winowajca odszedł, nie pozostawiając po sobie, żadnego śladu. Siwon spojrzał na ciało brunetki. Przypomniał mu się wypadek jego matki. Krew płynąca po kafelkach sprawiła, że chłopak osunął się na podłogę. Obrazy przeszłości powróciły. Schował twarz w dłoniach. Matka dziewczyny klęczała nad nią, próbując ją ocucić. Podniósł wzrok. Panował totalny chaos. Christopher stał w kącie z telefonem przy uchu. Wzywał karetkę. Jego ojciec ruszył w stronę wiszącej kamery, a jego macocha i przyszła teściowa próbowały pomóc Penelopie. Tylko on siedział bezwładnie na podłodze. Nie mógł nic zrobić. Czując dłoń na ramieniu spojrzał na osobę, którą usiadła obok. Była to jego siostra Tatiana. Wiedziała, że chłopakowi jest ciężko. Przytuliła go mocno, a po chwili usłyszeli dźwięki karetki. Zabrano Penelopę. Cóż to był tylko nieszczęśliwy wypadek.

***

     Alex podała zamó­wie­nie star­szemu męż­czyź­nie. Gdy tylko to zro­biła pode­szła do swo­jego brata, który wła­śnie kładł na tacę dwie szklanki soku. Uśmiech­nęła się do niego i weszła do kuchni. Jej mama wła­śnie koń­czyła robić kur­czaka. Oparła się o ścianę i przyj­rzała jej się. Cały czas miała w gło­wie roz­mowę z pro­ku­ra­to­rem. Może jed­nak powinna się zgo­dzić? Obie­cał spła­cić dług i zaopie­ko­wać się jej rodziną. Jed­nak uda­wa­nie kogoś i żyć jako ta osoba musiało być straszne. Nie zgo­dzi się. Spłaci sama ten dług i zaj­mie się rodziną.

– Alex nie stój tak, klient przy­szedł. – usły­szała za sobą głos ojca.

      Uśmiech­nęła się i opu­ściła kuch­nię. Z czar­nego far­tuszka wyjęła note­sik z dłu­go­pi­sem i pode­szła do sto­lika. Tak minął jej wie­czór. O dwu­dzie­stej zamknęli restau­ra­cję i weszli do budynku obok, w któ­rym był ich dom. Dziew­czyna od razu wyką­pała się i ruszyła scho­dami do swo­jego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i zapa­liła świa­tło. Z drew­nia­nej toa­letki zabrała swój notes. Lubiła zapi­sy­wać wier­sze, czy też złote myśli. Gdy tylko usia­dła na łóżku obok okna, ode­zwał się jej tele­fon. Spoj­rzała na urzą­dze­nie i wzięła je do ręki. Odblo­ko­wała tele­fon i nie dowie­rzała od kogo, dostała wia­do­mość.


Psy­chol: 


Cze­kam na Twoją decy­zję. 



Chwilę odcze­kała, ale zaraz po tym odpi­sała:



Ja: 



Znasz moją odpo­wiedź, nie mam zamiaru brać w tym udziału. Zostaw mnie w spo­koju.




 Miała nadzieję, że po tej wia­do­mo­ści naprawdę da jej spo­kój. Zga­siła świa­tło po dro­dze, odkła­da­jąc notes. Poło­żyła się na łóżku. Leżała wga­pia­jąc się w sufit. Cała sytu­acja z dzi­siaj nie dawała jej spo­koju. Ten męż­czy­zna ma naprawdę, nie poklei w gło­wie. Serio myśli, że się na to zgo­dzi? Dobre sobie, a może to żart? Jeśli chce tylko spraw­dzić, czy by się na to odwa­żyła? Jeśli tak, to komik z niego słaby. Obró­ciła się na bok. Księ­życ świe­cił pro­sto w jej oczy, a tele­fon leżący na para­pe­cie znowu się ode­zwał. Wzięła go do ręki i odczy­tała kolejną wia­do­mość.





Psy­chol: 


Pół­noc, zostało Ci mało czasu na decy­zję. 


Ja: 




Mówi­łam, żebyś dał mi spo­kój. 



          Po tej wia­do­mo­ści tele­fon ani razu nie dał o sobie znać. Zado­wo­lona z faktu, iż jej prze­śla­dowca moż­liwe, że zre­zy­gno­wał.

***

     Chri­sto­pher wszedł do szpi­tala. Musiał pocze­kać, aż rodzice Pene­lopy opusz­czą budy­nek. Szu­kał sali, w któ­rej leżała jego kochanka. Zatrzy­mał się przy sali numer dwa­dzie­ścia osiem. Inten­sywna tera­pia. Nie dzi­wił się. Spa­dła z wyso­ko­ści dzie­się­ciu metrów. Był zasko­czony, że jesz­cze żyje. Napi­sał wia­do­mość do swo­jego przy­ja­ciela, który pra­cuje tutaj. Zaj­mo­wał on się Pene­lopą, a dodat­kowo miał układ z Nigh­tem. Męż­czy­zna wszedł do środka i spoj­rzał na kobietę. Była pod­pięta do kilku urzą­dzeń. Jej klatka pier­siowa deli­kat­nie się uno­siła. Odsu­nął deli­kat­nie kro­plówkę i pod­su­nął sobie krze­sło. Patrzył na nią nie­wzru­szony. Niby darzył ją jakimś uczu­ciem, ale czy to ważne? Od myśli ode­rwało go chrząk­nię­cie. Spoj­rzał na męż­czy­znę w kitlu.

– Witaj, Tom. – Chris wstał i podał mu swoją dłoń.

– Witaj. – odwza­jem­nił gest, a następ­nie wzrok prze­niósł na Pene­lopę.

– Jaki jest jej stan? – zapy­tał, wsa­dza­jąc dło­nie do kie­szeni.

– Jest małe praw­do­po­do­bień­stwo, że prze­żyje. – odwró­cił wzrok od poszko­do­wa­nej. – A jeśli nawet prze­żyje, będzie spa­ra­li­żo­wana.

– Co powie­dzia­łeś jej rodzi­com? – kolejne pyta­nie z ust Chri­sto­phera spra­wiło, że Tom wes­tchnął.

– Powie­dzia­łem, że to zadzi­wia­jące. – Night spoj­rzał na niego wycze­ku­jąco. – oznajmiłem im, że będzie żyć. Naj­wy­żej może mieć kilka zadra­pań.

– Bardzo dobrze. Cieszę się, że robisz co każe.

– Mamy umowę. – przy­po­mniał.

– Pamię­tam. – pod­szedł do drzwi. – Przy­trzy­maj ją jesz­cze dwa dni. Gdy tylko ta dziew­czyna się zgo­dzi, podmie­nię je, a Ty dosta­niesz swoje dwa miliony.

– Dobrze– spojrzał na blondyna.

 Oboje opu­ścili salę i udali się w swoje strony. Night ruszył w stronę par­kingu. Wie­dział, że Alek­san­dra Mon­son się zgo­dzi. Musi.







czwartek, 25 sierpnia 2016

3.

DWIE TWARZE 

        Pra­cow­nicy cen­trum sta­rali się dzi­siej­szego dnia jak naj­le­piej wypeł­niać swoje obo­wiązki. Dla­czego? Cóż, przy­szły wła­ści­ciel budynku chce spraw­dzić, czy osoby z danych sta­no­wisk nadają się na nie. Obawa przed stratą pracy jest tak wielka, że każdy dzi­siaj dzia­łał na peł­nych obro­tach. Zale­żało im na pozo­sta­niu na sta­no­wiskach. Dobra płaca i nie naj­gor­sze godziny pracy to rzad­kość.

Mandy po raz kolejny naka­zała Ninie wyczy­ścić kasę. Dziew­czyna wywró­ciła oczami i odkła­da­jąc swe­ter na półkę, pode­szła do kasy. Nie widziała na niej nawet śladu kurzu, czy też innych zanie­czysz­czeń, ale musiała prze­trzeć ją po raz dzie­siąty w ciągu godziny. Nie miała ochoty wysłu­chi­wać gde­ra­nia Mandy. Nina wyrzu­ciła mokre chu­s­teczki do kosza i wró­ciła do wcze­śniej­szego zaję­cia. Alex spoj­rzała na nią z lek­kim uśmie­chem.

– Jak ja mam ochotę ja kop­nąć w ten wypchany syli­ko­nem tyłek. – szep­nęła, Pau­lina mie­rząc ją mor­der­czym wzro­kiem.

– Ja też. – dodała Nina- Wytrzyj kasę, ukła­daj to równo, a sama nic nie robi.

– Miejmy nadzieję, że nowy wła­ści­ciel się na niej prze­je­dzie i ją zwolni. – Alex zazwy­czaj nie życzyła nikomu źle, ale ta kobieta jest wyjąt­kiem. Sie­działa roz­wa­lona na fotelu i piło­wała paznok­cie. Kobiety spoj­rzały na sie­bie i roze­szły się. Pau­lina pode­szła do zimo­wych sukie­nek, Nina do swe­trów, a Alex posta­no­wiła wybrać ład­niej­sze płasz­cze i je wyeks­po­no­wać.

***

     Night sie­dział w swoim fotelu. Dzi­siej­szego dnia udało mu się ukoń­czyć wszyst­kie sprawy przed połu­dniem. Spoj­rzał na swój lap­top. Pod­ku­siło go, aby wyszu­kać kobietę z wczo­rajszego dnia. Z kie­szeni mary­narki wyjął kartkę, dopiero teraz mógł się przyj­rzeć co na niej było. Życio­rys kobiety był dość ubogi. Po skoń­czo­nym liceum od razu udała się do pracy. Przyj­rzał się zdję­ciu kobiety. Wygląda jak Pene­lopa. Jedyną rze­czą, jaka je odróż­niała, był uśmiech. Scho­wał kartkę do jed­nej z szu­flad biurka. Do pomiesz­cze­nia wszedł wysoki ciem­no­włosy chło­pak. Był on naj­lep­szym przy­ja­cie­lem Chri­sto­phera, a zara­zem jedy­nym wta­jem­ni­czo­nym w sprawę z Pene­lopą i Alek­san­drą. Usiadł na miej­scu naprze­ciw pro­ku­ra­tora i z wycze­ka­niem cze­kał na to, co mu powie.

– Dzi­siaj musimy poroz­ma­wiać z tą kobietą. – Night roz­po­czął swój dia­log-Musi się zgo­dzić. Jeżeli nie po dobroci to siłą.

– Masz rację, ale mamy mały pro­blem.

– Jaki? – spoj­rzał na ciem­no­wło­sego.

– Dzi­siaj Siwon ma inspek­cję w cen­trum, jeśli się spo­tkają…

– Mar­cus, o ile się spo­tkają. – zaśmiał się. – Myślisz, że zapo­mniał­bym o tym? Jestem na wszystko przy­go­to­wany.

– Doprawdy? – Mar­cus uśmiech­nął się lekko.

– Owszem. – Night wyjął z paczki leżą­cej na biurku papie­rosa, po czym go odpa­lił. – Poje­dziesz tam teraz i powiesz jej, że pro­ku­ra­tor Night ją wzywa.

– Rozu­miem, mam ją tu przy­wieźć? – zapy­tał.

– Tak. – wypu­ścił dym z ust i spoj­rzał na postać, która teraz wyszła z jego biura.

***

     Alex spraw­dziła ostatni raz czy wszystko wygląda dobrze. Uśmiech­nęła się i spoj­rzała w stronę Niny i Pau­liny, które widocz­nie rów­nież zakoń­czyły swoją pracę. Była zado­wo­lona z efektu. Do wizyty pozo­stało jesz­cze pół godziny. Usia­dła na fotelu i uśmiech­nęła się. Wresz­cie chwila odpo­czynku. Co jak co, ale to jej się nale­żało. Ogar­niała tutaj wszystko od szó­stej rano. Nogi dosłow­nie jej odpa­dały. Naj­chęt­niej zdję­łaby obcasy i poło­żyła nogi na stole. Spoj­rzała w stronę drzwi, w któ­rych sta­nął wysoki męż­czy­zna. Ubrany w czarny gar­ni­tur mie­rzył miej­sce wzro­kiem. Kobieta wstała, ale uprze­dziła ją Mandy.

– Witam pana, w czymś pomóc? – zapy­tała.

– Dzię­kuję za pomoc, ale szu­kam Alek­san­dry Mon­son. – sły­sząc swoje nazwi­sko pode­szła bli­żej.

– To ja. – nie wie­działa, o co może cho­dzić.

– Świet­nie, pro­ku­ra­tor Chri­sto­pher Night panią wzywa. – kobieta otwo­rzyła sze­rzej oczy, a Mandy spoj­rzała na nią podejrz­li­wie.

– Ja…– język jej się plą­tał.– nic nie zro­bi­łam.

– Pro­szę się nie mar­twic i udać się ze mną. – odpo­wie­dział spo­koj­nie.

– Wyklu­czone! Mamy dzi­siaj wizytę Siwona Choi. – Mandy pod­parła ręce na bio­drach.

– Wie pani, kim jest Chri­sto­pher Night? – zapy­tał, a ona pokrę­ciła prze­cząco głową. – Jest mężem sio­stry pana Choi. Utrud­nia pani śledz­two.

– Pro­szę mi wyba­czyć, a Ty idź, na co cze­kasz. – burk­nęła.

      Alek­san­dra zabrała tylko płaszcz i torebkę. Męż­czy­zna sto­jący w drzwiach prze­pu­ścił ją i szyb­kim kro­kiem zeszli na par­king. Kobieta cały czas zasta­na­wiała się, o co może cho­dzić. Śledz­two? Prze­cież ostat­nio nic się nie wyda­rzyło. Mało praw­do­po­dobne jest to, że zła­pali tę bandę, która ich szan­ta­żuje. Prze­cież żadna osoba z jej rodziny nie zgło­siła tego na poli­cji. Zamy­ślona usia­dła na tyl­nym sie­dze­niu. Zapięła pas i oddała się roz­my­śle­niom. A, może coś stało się z jej rodziną? Nie, musiała sobie wyrzu­cić to z głowy. Przełknęła gło­śno ślinę i spoj­rzała na widok zza okna. Nie czuła się dobrze. Ręce jej się trzę­sły, czuła jak twarz jej zbla­dła, a serce o mało co nie wyla­tuje jej z piersi. Poło­żyła dło­nie na kola­nach i przy­mknęła oczy.

– Jeste­śmy na miej­scu. – usły­szała głos.

      Otwo­rzyła oczy i spoj­rzała na wielki, czarny oszklony budy­nek. Odpięła pas i otwo­rzyła drzwi. Męż­czy­zna włą­czył alarm i razem udali się do biura pro­ku­ra­tora Night. Ciszę panu­jącą, nisz­czyło stu­ka­nie jej obca­sów. Wje­chali windą na piąte pię­tro. Kobieta pół kroku za męż­czy­zną.

– To tutaj. – otwo­rzył jej drzwi, a ta nie pew­nie weszła.

     Spoj­rzała na męż­czy­znę przy biurku. Pod­pi­sy­wał jakieś papiery. Roz­po­znała go od razu. To ten sam czło­wiek na, któ­rego wczo­raj wpa­dła. Niepew­nie pode­szła bli­żej. Męż­czy­zna podniósł głowę. Wska­zał dło­nią na krze­sło, a kobieta na nim usia­dła.

– Pew­nie zasta­na­wiasz się, po co Cię wezwa­łem. – zapy­tał, bio­rąc do ręki zbiór kar­tek.

– Tak. – tylko tyle mogła odpo­wie­dzieć.

– Przej­rzyj to.

      Podał jej wcze­śniej wspo­mniany świ­stek kar­tek. Kobieta niepew­nie wzięła je do ręki. Na pierw­szej z kar­tek była foto­gra­fia kobiety. Alek­san­dra nie dowie­rzała swoim oczom. Na początku myślała, że to ona. Pod­pis pod zdję­ciem wmu­ro­wał ją doszczęt­nie. „Pene­lopa Thorn” wyszep­tała, spo­glą­da­jąc na pro­ku­ra­tora. Męż­czy­zna naka­zał gestem głowy, spoj­rze­nie na resztę doku­men­tów. Były to wyciągi kart, dyplomy ukoń­czo­nych szkół i zdję­cia rodzinne. Była zdez­o­rien­to­wana. Prze­glą­dała wszystko po kilka razy.

– Nie rozu­miem. – spoj­rzała na męż­czy­znę– Co ta kobieta ma ze mną wspól­nego.

– Na razie nic, Alek­san­dro.

– Na razie? – podnio­sła brew do góry.

– Sły­sza­łem, że masz spore długi. Cztery miliny fun­tów. – wes­tchnął, wsta­jąc. – Pół roku, żeby spła­cić. – wyli­czał, pod­cho­dząc do okna. – Mogę Ci pomóc pozbyć się dłu­gów, a dodat­kowo żyć jak kró­lowa. – odwró­cił się w jej stronę– Twoja rodzina rów­nież sko­rzy­sta.

– Nadal nie wiem, o co panu cho­dzi. – patrzyła w jego uśmiech­niętą twarz.

– Pene­lopa, ma wyjść za przy­szłego dyrek­tora cen­trum. – roz­po­czął, wra­ca­jąc na swoje miej­sce. – Ale Ty zaj­miesz jej miej­sce.

– Słu­cham? – wstała, ale po chwili wró­ciła na swoje miej­sce, widząc wzrok męż­czy­zny.

– Nie prze­ry­waj mi. – odparł spo­koj­nie. – Porzu­cisz swoje życie i zosta­niesz Pene­lopą, a ja spłacę Twoje długi i zaopie­kuję się Twoją rodziną.

– Jesteś chory. – odparła, wsta­jąc. Pode­szła do drzwi i zła­pała za klamkę. – Nie życzę sobie wię­cej takich sytu­acji.

      Opu­ściła pomiesz­cze­nie. Szyb­kim kro­kiem wymi­nęła męż­czy­znę, który ją tu przy­wiózł i scho­dami zbie­gła na par­ter. Będąc już przed budyn­kiem, usły­szała dzwo­nek swo­jego tele­fonu. Otwo­rzyła torebkę i ręką pró­bo­wała wyszu­kać przedmiot. Gdy to jej się udało, spoj­rzała na wyświe­tlacz. Nie znała tego numeru. Niepew­nie klik­nęła zie­loną słu­chawkę i przy­ło­żyła do ucha.

– Daję Ci trzy dni na decy­zję. – roz­po­znała głos. Spoj­rzała za sie­bie. Pro­ku­ra­tor stał kil­ka­na­ście metrów za nią. Patrząc mu w oczy, roz­łą­czyła się. Spoj­rzała na tele­fon i zapi­sała jego numer. Jedyną odpo­wied­nią nazwą dla niego było „Psy­chol”. Ode­szła z tego miej­sca. Miała już resztę dnia wol­nego, więc wró­ciła do domu i pomo­gła rodzi­com w restau­ra­cji.

***
     
       Siwon wszedł do jed­nego z buti­ków. Spoj­rzał na wystrój i tylko wes­tchnął. Mandy pod­bie­gła do niego i zaczęła opo­wia­dać o wszyst­kim, co tu się znaj­duję. Był to mar­kowy sklep, więc musiała wyłącz­nie zapa­mię­tać kilka bar­dziej zna­nych marek. Męż­czy­zna spoj­rzał na wysta­wione ubra­nia. Jedyne co mu się wrzu­ciło w oczy była wystawa płasz­czy. Spodo­bało mu się wyeks­po­no­wa­nie ich. Spoj­rzał na kobietę, która na­dal opo­wia­dała o skle­pie i chrząk­nię­ciem jej prze­rwał.

– Kto ukła­dał te wszyst­kie rze­czy? – dwie eks­pe­dientki pode­szły bli­żej i uśmiech­nęły się.

– Ja zaję­łam się swe­trami, ona sukien­kami, a nasza przy­ja­ciółka płasz­czami. – Nina wska­zała wszystko dło­nią.

– Jedyną rze­czą, która mi się w tym skle­pie podoba, jest dział z płasz­czami. – wes­tchnął– Musi­cie popra­co­wać nad resztą. Wystaw­cie najład­niej­sze rze­czy, a nie wszystko, co ma cenę powy­żej stu fun­tów.

       Kobiety ze zro­zu­mie­niem poki­wały gło­wami. Siwon ostatni raz spoj­rzał na regały wypeł­nione ubra­niami i wyszedł. Zostało mu jesz­cze kilka miejsc, a póź­niej kola­cja z potwo­rem. Westch­nął cicho, a idący obok chło­pak spoj­rzał na niego. Tom był jego pry­wat­nym szo­fe­rem, a zara­zem przy­ja­cie­lem męż­czy­zny. Tom poznał Siwona sto­sun­kowo nie­dawno. Miał dwa­dzie­ścia pięć lat, a Choi dwa­dzie­ścia trzy. Obaj cho­dzili na te same kie­runki na stu­diach. No cóż, nie każ­demu się poszczę­ściło. Jeden zbiera kokosy i ma firmę, a drugi robi mu za tak­sów­ka­rza.

– Po wszyst­kim zajeż­dżamy do kwia­ciarni? – zapy­tał Siwona, a ten tylko spoj­rzał na niego z nie­sma­kiem.

– Niby po co?

– Myśla­łem, że będziesz chciał kupić narze­czo­nej kwiatki. – zaśmiał się, a ten wal­nął mu z całej siły w ramie. Chło­pak zachwiał się, ale nie upadł. Spoj­rzał na swo­jego przy­ja­ciela i pokrę­cił głową zre­zy­gno­wany.




sobota, 20 sierpnia 2016

2

SPOTKANIE


        Weszła do pomiesz­cze­nia i od razu napo­tkała uśmiech wyso­kiej kobiety nie­da­leko pięć­dzie­siątki. Odw­za­jem­niła gest i zdjęła kurtkę. Musiała od razu opo­wie­dzieć, dla­czego jest w domu póź­niej niż zwy­kle. Wymy­śliła prze­ko­nu­jącą histo­rię o tym, że musiała poza­my­kać wszystko, a pan Mil­ler krę­cił się po całym cen­trum i nie miała jak oddać mu klu­czy. Bru­netka nie chciała jej mar­twic, dobrze wie­działa, że ma więk­sze zmar­twie­nia. Reszta dnia minęła jej podob­nie. Pomo­gła obsłu­żyć dwóch, może trzech klien­tów. Po wie­czor­nej toa­le­cie poszła spać. Zwy­kle miała pro­blemy ze snem, ale nie tym razem. Była na tyle zmę­czona, że mogłaby zostać w łóżku do połu­dnia. Nie­stety nie mogła. Około godziny siód­mej już gotowa do wyj­ścia wołała swo­jego brata.

– Spo­koj­nie zda­rzę. – mówił, bio­rąc do ręki tost.

– Tobias, masz dwa­dzie­ścia minut spóź­nie­nia. – on tylko uśmiech­nął się i wyszedł z domu.

      Dziew­czyna pokrę­ciła głową i uczy­niła to samo. Gru­dniowe poranki w tym roku były nad­zwy­czaj chłodne. Idąc w ten mróz, myślało się wyłącz­nie o cie­płym łóżku i kawie. Praca jed­nak jest siłą wyż­szą i jedyne co można z nią zro­bić, to zaak­cep­to­wać. Cen­trum han­dlowe mie­ściło się kilka prze­cznic od jej domu, więc szyb­kim truch­tem dotarła tam w dwa­dzie­ścia pięć minut. Zimą cen­trum otwie­rane jest od godziny dzie­wią­tej, ale każdy pra­cow­nik ma obo­wią­zek wsta­wić się przed ósmą. Alex wbie­gła po rucho­mych scho­dach i wymi­nęła ochro­nia­rzy z noc­nej zmiany, któ­rzy wła­śnie spie­szyli do swo­ich łóżek. Widząc otwo­rzony butik onie­miała. Czyżby Mandy w końcu potrak­to­wała swoją pracę poważ­nie? Uśmiech­nęła się lekko i weszła do środka. Myliła się. No oczy­wi­ście. Spoj­rzała na Pau­linę, kobieta po trzy­dzie­stce wycie­rała blat chu­s­teczką. Pau­lina była wysoką kobietą, o oliw­ko­wej kar­na­cji i blond wło­sach zwią­za­nych zazwy­czaj w kucyk. Alex przy niej nawet w obca­sach wyda­wała się niska. Obie kobiety miały na sobie strój służ­bowy. Czyli czarna ołów­kowa spód­nica, różowa koszula i czarne obcasy w szpic.

– Witaj. – Alex ode­zwała się, wcho­dząc do pokoju dla per­so­nelu. Widząc Ninę, sto­jącą przy eks­pre­sie zdzi­wiła się, czyżby miały być wcze­śniej?

– O Alex, też chcesz? – zapy­tała bru­netka z uśmie­chem.

– Tak popro­szę.

Pau­lina weszła do środka i usia­dła przy sto­liku. Alex uczy­niła to samo. Cisza pano­wała, dopóki Nina nie podała trzech fili­ża­nek z kawą. Dwójka kobiet upiła łyka i wes­tchnęła cicho.

– Słu­chaj­cie, byłam wczo­raj z moim Benem na spa­ce­rze…– roz­po­częła Nina, patrząc na nie uważ­nie-Widzia­łam kobietę, która wyglą­dała jak Ty Alex.

– Jak ja? – spoj­rzała na nią.

– Tak, tylko ona była widocz­nie bogata! – mówiła z eks­cy­ta­cją w gło­sie.

– Ostat­nio widzia­łaś kobietę podobną do mnie. -Pau­lina spoj­rzała na nią nie­pew­nie i upiła łyka kawy.

– Bo widzia­łam! – obu­rzyła się– Facet ją rzu­cała, a ta na kola­nach bła­gała go, by do niej wró­cił! – Nina spoj­rzała na nią zna­cząco.

– Mówi­łam Ci, że to nie ja!

– Spo­koj­nie, zaraz pew­nie przyj­dzie nasza uko­chana Mandy. Zna­jąc życie będziemy musiały robić to, co ona powinna, więc nie mar­nuj­cie siły na kłót­nie.




***


       Czarna limu­zyna zatrzy­mała się przed cen­trum han­dlo­wym, z któ­rego wybiegł niski męż­czy­zna. Zacze­kał, aż drzwi otwo­rzy szo­fer. Z samo­chodu wysia­dła Pene­lopa Thorn. Kobieta spoj­rzała z wyż­szo­ścią na pra­cow­nika i wol­nym peł­nym gra­cji kro­kiem weszła do środka. Chciała zro­bić kilka waż­nych zaku­pów, a do tego powięk­szyć swój pier­ścio­nek zarę­czy­nowy. Cóż za męż­czy­zna nie zna roz­miary pier­ścionka swo­jej narze­czo­nej? Odpo­wiedź jest pro­sta Siwon Choi. Kobieta skie­ro­wała swoje kroki do jubi­lera. Podała pier­ścio­nek z bry­lan­tem kobie­cie i kazała powięk­szyć go. Sama usia­dła w pocze­kalni i przyj­rzała się wystro­jowi. Dębowa podłoga i skó­rzane fotele w ogóle do sie­bie nie paso­wały. Do ręki wzięła maga­zyn i prze­czy­tała tytuł, który ją zacie­ka­wił „Każdy ma swo­jego klona!”. Zna­la­zła stronę, na któ­rej mie­ścił się arty­kuł i prze­czy­tała go:

      Każdy z nas ma gdzieś osobę, która wygląda iden­tycz­nie. Bada­nia mówią, że to prak­tycz­nie nie moż­liwe, żeby spo­tkać taką osobę. Jest też plotka, która mówi, że jeśli się ją spo­tka, można umrzec. Nasi eks­perci potwier­dzają tę infor­ma­cję! Sie­dem na dzie­sięć kobiet zgi­nęło kilka dni po spo­tka­niu ide­al­nej kopii sie­bie. Nie popa­dajmy jed­nak w skraj­ność!

Pene­lopa zamknęła maga­zyn i odrzu­ciła go na sto­lik.

– Pro­szę pani, powięk­szy­li­śmy pier­ścio­nek o 10%. – powie­działa kobieta.

– Naresz­cie. – odparła i podała jej swoją kartę.

Zro­biła ostat­nie zakupy i zado­wo­lona opu­ściła cen­trum han­dlowe.


***

       Chri­sto­pher Night był pro­ku­ra­to­rem. Mógł wszystko. Miał tak dobrą opi­nię, że mógłby posłać za kratki nie­winną osobę. Sie­dział w swoim biu­rze, cze­ka­jąc na jakąś waż­niej­szą sprawę. Musiał dzi­siaj urwać się wcze­śniej, żeby ode­brać kolię dla swo­jej żony. Równe pięć lat minęło od ich ślubu. Czy ją kochał? Nie. Byli ze sobą, bo tak. Oparł się i spoj­rzał na zdję­cie Tatiany na swoim biurku. Była piękną kobietą, ale jej cha­rak­ter był straszny. To samo może powie­dzieć o swo­jej młod­szej kochance. Był z nią, bo chciał nią kie­ro­wać, żeby była jego mario­netką. Była mu coraz bar­dziej nie­po­trzebna. Liczył na to, że w końcu powi­nie nogę i odej­dzie. Westch­nął gło­śno i spoj­rzał na zegar na ścia­nie. Wybiła szes­na­sta. Szybko wstał ze swo­jego krze­sła i pod­szedł do wie­szaka. Wło­żył płaszcz i opu­ścił swoje biuro. Idąc, żegnał go każdy poli­cjant. Czuł ich sza­cu­nek. Spoj­rzał na śnieg leżący na ulicy. Nie roz­czu­la­jąc się nad tym wido­kiem, usiadł w swoim czar­nym lam­bor­ghini. W poło­wie drogi ode­zwał się jego tele­fon. Nało­żył słu­chawkę i ode­zwał się:

– Halo?

– Szwa­grze jesteś może w dro­dze do cen­trum? – od razu roz­po­znał głos Siwona.

– Tak, dla­czego pytasz? – uda­wał zain­te­re­so­wa­nie.

– Zosta­wi­łem w swoim biu­rze ważny doku­ment, mógł­byś ode­brać go od pana Smi­tha?

– Oczy­wi­ście.

– Do zoba­cze­nia w domu.

      Chri­sto­pher roz­łą­czył się i zapar­ko­wał przed cen­trum. Pierw­szą rze­czą, jaką zro­bił było, ode­bra­nie teczki z doku­men­tami. Mało cie­ka­wiło go, co było w środku. Kolia, która zamó­wił już na niego cze­kała. Zapła­cił i scho­wał ją do torby. Wycho­dząc, zde­rzył się z kobietą. Pod­czas tej sytu­acji z rąk wyle­ciała mu teczka. Kobieta wzięła ją do ręki i mu ją podała.

– Prze­pra­szam, nie widzia­łam pana.

       Męż­czy­zna patrzył na nią osłu­piały. Dziew­czyna uśmiech­nęła się i tylko wymi­nęła go. Nie moż­liwe, czyżby to była Pene­lopa? Nie, to niemoż­liwe. Wyglą­dała jak ona, ale Pene­lopa prę­dzej dałaby się pociąć niż pomóc komuś. Spoj­rzał za sie­bie. Cały czas przy­glą­dał się kobie­cie. Coś kazało mu za nią iść. Popra­wia­jąc płaszcz, ruszył za bru­netką szyb­kim kro­kiem. Nie ukry­wał, że idzie w tym samym kie­runku co ona. Bo i po co? Widząc, że kobieta wcho­dzi do butiku, uczy­nił to samo. Sta­nął przy jed­nej z pó­łek, na któ­rej były kape­lu­sze i uda­jąc, że szuka cze­goś przy­glą­dał się kobie­cie, z którą się zde­rzył.

– Szuka pan cze­goś kon­kret­nego? – zapy­tała go dziew­czyna o blond wło­sach.

– Już zna­la­złem to, co szu­ka­łem. -podał jej pierw­szy lep­szy kape­lusz. Kiedy tylko kobieta go spa­ko­wała, zapła­cił.

      Opu­ścił pomiesz­cze­nie, kie­ru­jąc się do biura. Po pro­stu musiał dowie­dzieć się kim jest owa kobieta. Sekre­tarka wpu­ściła go bez zbęd­nych pytań, w końcu jest szwa­grem pre­zesa. Chri­sto­pher usiadł przy biurku i spoj­rzał na stos doku­men­tów.

– Znowu ich nie przej­rzał. – wes­tchnął cicho.

      Prze­rzu­cał teczkę za teczką, szu­ka­jąc nazwy butiku. Gdy tylko zoba­czył to, co inte­re­so­wało, otwo­rzył ją. Oparł się wygod­niej i czy­ta­jąc CV pra­cow­ników. Kącik jego ust uniósł się do góry, kiedy tylko zoba­czył zdję­cie zna­nej kobiety. Wycią­gnął sta­ran­nie kartkę i zło­żył ją, na kilka czę­ści wsa­dza­jąc do kie­szeni. Poukła­dał resztę teczek, a następ­nie jakby ni­gdy nic opu­ścił pomiesz­cze­nie.




***


         Rodzina Choi sie­działa przy stole. Każdy przy­glą­dał się naj­star­szemu człon­kowi rodziny. Julia sie­działa tuż obok swo­jego męża i w sku­pie­niu cze­kała na to, co ma do powie­dze­nia. Prze­wod­ni­czący Choi cze­kał jesz­cze na swo­jego zię­cia, który dopiero co wró­cił z pracy. Chri­sto­pher wszedł do wiel­kiej jadalni. Spoj­rzał na zgro­ma­dzo­nych i już wie­dział, że coś musiało się zda­rzyć. Usiadł obok swo­jej żony Tatiany i spoj­rzał wycze­ku­jąco na teścia. Wszy­scy byli pode­ner­wo­wani. Pra­wie wszy­scy. Jedy­nie Siwon czuł się zre­lak­so­wany. Nie oba­wiał się niczego.

– Pew­nie zasta­na­wia­cie się co mam do powie­dze­nia. – męż­czy­zna zdjął z nosa oku­lary. – Prze­my­śla­łem pare spraw i dosze­dłem do wnio­sku, że jestem za stary na kor­po­ra­cję. Jutro z samego rana obwiesz­czę w cen­trum, że to wła­śnie Siwon zosta­nie moim następcą.

– Mówi­łeś, że pomy­ślisz nad tym, że to Tatiana zosta­nie Twoim następ­com. – Julia wybu­chła.

– Siwon się nadaję naj­le­piej. Tym bar­dziej że nie­długo bie­rze ślub. To tyle. – spoj­rzał na swoją żonę, a następ­nie na pasier­bice. – Zro­zu­mie­cie mój wybór, prę­dzej lub póź­niej.