czwartek, 25 sierpnia 2016

3.

DWIE TWARZE 

        Pra­cow­nicy cen­trum sta­rali się dzi­siej­szego dnia jak naj­le­piej wypeł­niać swoje obo­wiązki. Dla­czego? Cóż, przy­szły wła­ści­ciel budynku chce spraw­dzić, czy osoby z danych sta­no­wisk nadają się na nie. Obawa przed stratą pracy jest tak wielka, że każdy dzi­siaj dzia­łał na peł­nych obro­tach. Zale­żało im na pozo­sta­niu na sta­no­wiskach. Dobra płaca i nie naj­gor­sze godziny pracy to rzad­kość.

Mandy po raz kolejny naka­zała Ninie wyczy­ścić kasę. Dziew­czyna wywró­ciła oczami i odkła­da­jąc swe­ter na półkę, pode­szła do kasy. Nie widziała na niej nawet śladu kurzu, czy też innych zanie­czysz­czeń, ale musiała prze­trzeć ją po raz dzie­siąty w ciągu godziny. Nie miała ochoty wysłu­chi­wać gde­ra­nia Mandy. Nina wyrzu­ciła mokre chu­s­teczki do kosza i wró­ciła do wcze­śniej­szego zaję­cia. Alex spoj­rzała na nią z lek­kim uśmie­chem.

– Jak ja mam ochotę ja kop­nąć w ten wypchany syli­ko­nem tyłek. – szep­nęła, Pau­lina mie­rząc ją mor­der­czym wzro­kiem.

– Ja też. – dodała Nina- Wytrzyj kasę, ukła­daj to równo, a sama nic nie robi.

– Miejmy nadzieję, że nowy wła­ści­ciel się na niej prze­je­dzie i ją zwolni. – Alex zazwy­czaj nie życzyła nikomu źle, ale ta kobieta jest wyjąt­kiem. Sie­działa roz­wa­lona na fotelu i piło­wała paznok­cie. Kobiety spoj­rzały na sie­bie i roze­szły się. Pau­lina pode­szła do zimo­wych sukie­nek, Nina do swe­trów, a Alex posta­no­wiła wybrać ład­niej­sze płasz­cze i je wyeks­po­no­wać.

***

     Night sie­dział w swoim fotelu. Dzi­siej­szego dnia udało mu się ukoń­czyć wszyst­kie sprawy przed połu­dniem. Spoj­rzał na swój lap­top. Pod­ku­siło go, aby wyszu­kać kobietę z wczo­rajszego dnia. Z kie­szeni mary­narki wyjął kartkę, dopiero teraz mógł się przyj­rzeć co na niej było. Życio­rys kobiety był dość ubogi. Po skoń­czo­nym liceum od razu udała się do pracy. Przyj­rzał się zdję­ciu kobiety. Wygląda jak Pene­lopa. Jedyną rze­czą, jaka je odróż­niała, był uśmiech. Scho­wał kartkę do jed­nej z szu­flad biurka. Do pomiesz­cze­nia wszedł wysoki ciem­no­włosy chło­pak. Był on naj­lep­szym przy­ja­cie­lem Chri­sto­phera, a zara­zem jedy­nym wta­jem­ni­czo­nym w sprawę z Pene­lopą i Alek­san­drą. Usiadł na miej­scu naprze­ciw pro­ku­ra­tora i z wycze­ka­niem cze­kał na to, co mu powie.

– Dzi­siaj musimy poroz­ma­wiać z tą kobietą. – Night roz­po­czął swój dia­log-Musi się zgo­dzić. Jeżeli nie po dobroci to siłą.

– Masz rację, ale mamy mały pro­blem.

– Jaki? – spoj­rzał na ciem­no­wło­sego.

– Dzi­siaj Siwon ma inspek­cję w cen­trum, jeśli się spo­tkają…

– Mar­cus, o ile się spo­tkają. – zaśmiał się. – Myślisz, że zapo­mniał­bym o tym? Jestem na wszystko przy­go­to­wany.

– Doprawdy? – Mar­cus uśmiech­nął się lekko.

– Owszem. – Night wyjął z paczki leżą­cej na biurku papie­rosa, po czym go odpa­lił. – Poje­dziesz tam teraz i powiesz jej, że pro­ku­ra­tor Night ją wzywa.

– Rozu­miem, mam ją tu przy­wieźć? – zapy­tał.

– Tak. – wypu­ścił dym z ust i spoj­rzał na postać, która teraz wyszła z jego biura.

***

     Alex spraw­dziła ostatni raz czy wszystko wygląda dobrze. Uśmiech­nęła się i spoj­rzała w stronę Niny i Pau­liny, które widocz­nie rów­nież zakoń­czyły swoją pracę. Była zado­wo­lona z efektu. Do wizyty pozo­stało jesz­cze pół godziny. Usia­dła na fotelu i uśmiech­nęła się. Wresz­cie chwila odpo­czynku. Co jak co, ale to jej się nale­żało. Ogar­niała tutaj wszystko od szó­stej rano. Nogi dosłow­nie jej odpa­dały. Naj­chęt­niej zdję­łaby obcasy i poło­żyła nogi na stole. Spoj­rzała w stronę drzwi, w któ­rych sta­nął wysoki męż­czy­zna. Ubrany w czarny gar­ni­tur mie­rzył miej­sce wzro­kiem. Kobieta wstała, ale uprze­dziła ją Mandy.

– Witam pana, w czymś pomóc? – zapy­tała.

– Dzię­kuję za pomoc, ale szu­kam Alek­san­dry Mon­son. – sły­sząc swoje nazwi­sko pode­szła bli­żej.

– To ja. – nie wie­działa, o co może cho­dzić.

– Świet­nie, pro­ku­ra­tor Chri­sto­pher Night panią wzywa. – kobieta otwo­rzyła sze­rzej oczy, a Mandy spoj­rzała na nią podejrz­li­wie.

– Ja…– język jej się plą­tał.– nic nie zro­bi­łam.

– Pro­szę się nie mar­twic i udać się ze mną. – odpo­wie­dział spo­koj­nie.

– Wyklu­czone! Mamy dzi­siaj wizytę Siwona Choi. – Mandy pod­parła ręce na bio­drach.

– Wie pani, kim jest Chri­sto­pher Night? – zapy­tał, a ona pokrę­ciła prze­cząco głową. – Jest mężem sio­stry pana Choi. Utrud­nia pani śledz­two.

– Pro­szę mi wyba­czyć, a Ty idź, na co cze­kasz. – burk­nęła.

      Alek­san­dra zabrała tylko płaszcz i torebkę. Męż­czy­zna sto­jący w drzwiach prze­pu­ścił ją i szyb­kim kro­kiem zeszli na par­king. Kobieta cały czas zasta­na­wiała się, o co może cho­dzić. Śledz­two? Prze­cież ostat­nio nic się nie wyda­rzyło. Mało praw­do­po­dobne jest to, że zła­pali tę bandę, która ich szan­ta­żuje. Prze­cież żadna osoba z jej rodziny nie zgło­siła tego na poli­cji. Zamy­ślona usia­dła na tyl­nym sie­dze­niu. Zapięła pas i oddała się roz­my­śle­niom. A, może coś stało się z jej rodziną? Nie, musiała sobie wyrzu­cić to z głowy. Przełknęła gło­śno ślinę i spoj­rzała na widok zza okna. Nie czuła się dobrze. Ręce jej się trzę­sły, czuła jak twarz jej zbla­dła, a serce o mało co nie wyla­tuje jej z piersi. Poło­żyła dło­nie na kola­nach i przy­mknęła oczy.

– Jeste­śmy na miej­scu. – usły­szała głos.

      Otwo­rzyła oczy i spoj­rzała na wielki, czarny oszklony budy­nek. Odpięła pas i otwo­rzyła drzwi. Męż­czy­zna włą­czył alarm i razem udali się do biura pro­ku­ra­tora Night. Ciszę panu­jącą, nisz­czyło stu­ka­nie jej obca­sów. Wje­chali windą na piąte pię­tro. Kobieta pół kroku za męż­czy­zną.

– To tutaj. – otwo­rzył jej drzwi, a ta nie pew­nie weszła.

     Spoj­rzała na męż­czy­znę przy biurku. Pod­pi­sy­wał jakieś papiery. Roz­po­znała go od razu. To ten sam czło­wiek na, któ­rego wczo­raj wpa­dła. Niepew­nie pode­szła bli­żej. Męż­czy­zna podniósł głowę. Wska­zał dło­nią na krze­sło, a kobieta na nim usia­dła.

– Pew­nie zasta­na­wiasz się, po co Cię wezwa­łem. – zapy­tał, bio­rąc do ręki zbiór kar­tek.

– Tak. – tylko tyle mogła odpo­wie­dzieć.

– Przej­rzyj to.

      Podał jej wcze­śniej wspo­mniany świ­stek kar­tek. Kobieta niepew­nie wzięła je do ręki. Na pierw­szej z kar­tek była foto­gra­fia kobiety. Alek­san­dra nie dowie­rzała swoim oczom. Na początku myślała, że to ona. Pod­pis pod zdję­ciem wmu­ro­wał ją doszczęt­nie. „Pene­lopa Thorn” wyszep­tała, spo­glą­da­jąc na pro­ku­ra­tora. Męż­czy­zna naka­zał gestem głowy, spoj­rze­nie na resztę doku­men­tów. Były to wyciągi kart, dyplomy ukoń­czo­nych szkół i zdję­cia rodzinne. Była zdez­o­rien­to­wana. Prze­glą­dała wszystko po kilka razy.

– Nie rozu­miem. – spoj­rzała na męż­czy­znę– Co ta kobieta ma ze mną wspól­nego.

– Na razie nic, Alek­san­dro.

– Na razie? – podnio­sła brew do góry.

– Sły­sza­łem, że masz spore długi. Cztery miliny fun­tów. – wes­tchnął, wsta­jąc. – Pół roku, żeby spła­cić. – wyli­czał, pod­cho­dząc do okna. – Mogę Ci pomóc pozbyć się dłu­gów, a dodat­kowo żyć jak kró­lowa. – odwró­cił się w jej stronę– Twoja rodzina rów­nież sko­rzy­sta.

– Nadal nie wiem, o co panu cho­dzi. – patrzyła w jego uśmiech­niętą twarz.

– Pene­lopa, ma wyjść za przy­szłego dyrek­tora cen­trum. – roz­po­czął, wra­ca­jąc na swoje miej­sce. – Ale Ty zaj­miesz jej miej­sce.

– Słu­cham? – wstała, ale po chwili wró­ciła na swoje miej­sce, widząc wzrok męż­czy­zny.

– Nie prze­ry­waj mi. – odparł spo­koj­nie. – Porzu­cisz swoje życie i zosta­niesz Pene­lopą, a ja spłacę Twoje długi i zaopie­kuję się Twoją rodziną.

– Jesteś chory. – odparła, wsta­jąc. Pode­szła do drzwi i zła­pała za klamkę. – Nie życzę sobie wię­cej takich sytu­acji.

      Opu­ściła pomiesz­cze­nie. Szyb­kim kro­kiem wymi­nęła męż­czy­znę, który ją tu przy­wiózł i scho­dami zbie­gła na par­ter. Będąc już przed budyn­kiem, usły­szała dzwo­nek swo­jego tele­fonu. Otwo­rzyła torebkę i ręką pró­bo­wała wyszu­kać przedmiot. Gdy to jej się udało, spoj­rzała na wyświe­tlacz. Nie znała tego numeru. Niepew­nie klik­nęła zie­loną słu­chawkę i przy­ło­żyła do ucha.

– Daję Ci trzy dni na decy­zję. – roz­po­znała głos. Spoj­rzała za sie­bie. Pro­ku­ra­tor stał kil­ka­na­ście metrów za nią. Patrząc mu w oczy, roz­łą­czyła się. Spoj­rzała na tele­fon i zapi­sała jego numer. Jedyną odpo­wied­nią nazwą dla niego było „Psy­chol”. Ode­szła z tego miej­sca. Miała już resztę dnia wol­nego, więc wró­ciła do domu i pomo­gła rodzi­com w restau­ra­cji.

***
     
       Siwon wszedł do jed­nego z buti­ków. Spoj­rzał na wystrój i tylko wes­tchnął. Mandy pod­bie­gła do niego i zaczęła opo­wia­dać o wszyst­kim, co tu się znaj­duję. Był to mar­kowy sklep, więc musiała wyłącz­nie zapa­mię­tać kilka bar­dziej zna­nych marek. Męż­czy­zna spoj­rzał na wysta­wione ubra­nia. Jedyne co mu się wrzu­ciło w oczy była wystawa płasz­czy. Spodo­bało mu się wyeks­po­no­wa­nie ich. Spoj­rzał na kobietę, która na­dal opo­wia­dała o skle­pie i chrząk­nię­ciem jej prze­rwał.

– Kto ukła­dał te wszyst­kie rze­czy? – dwie eks­pe­dientki pode­szły bli­żej i uśmiech­nęły się.

– Ja zaję­łam się swe­trami, ona sukien­kami, a nasza przy­ja­ciółka płasz­czami. – Nina wska­zała wszystko dło­nią.

– Jedyną rze­czą, która mi się w tym skle­pie podoba, jest dział z płasz­czami. – wes­tchnął– Musi­cie popra­co­wać nad resztą. Wystaw­cie najład­niej­sze rze­czy, a nie wszystko, co ma cenę powy­żej stu fun­tów.

       Kobiety ze zro­zu­mie­niem poki­wały gło­wami. Siwon ostatni raz spoj­rzał na regały wypeł­nione ubra­niami i wyszedł. Zostało mu jesz­cze kilka miejsc, a póź­niej kola­cja z potwo­rem. Westch­nął cicho, a idący obok chło­pak spoj­rzał na niego. Tom był jego pry­wat­nym szo­fe­rem, a zara­zem przy­ja­cie­lem męż­czy­zny. Tom poznał Siwona sto­sun­kowo nie­dawno. Miał dwa­dzie­ścia pięć lat, a Choi dwa­dzie­ścia trzy. Obaj cho­dzili na te same kie­runki na stu­diach. No cóż, nie każ­demu się poszczę­ściło. Jeden zbiera kokosy i ma firmę, a drugi robi mu za tak­sów­ka­rza.

– Po wszyst­kim zajeż­dżamy do kwia­ciarni? – zapy­tał Siwona, a ten tylko spoj­rzał na niego z nie­sma­kiem.

– Niby po co?

– Myśla­łem, że będziesz chciał kupić narze­czo­nej kwiatki. – zaśmiał się, a ten wal­nął mu z całej siły w ramie. Chło­pak zachwiał się, ale nie upadł. Spoj­rzał na swo­jego przy­ja­ciela i pokrę­cił głową zre­zy­gno­wany.




6 komentarzy:

  1. No powiem szczerze, że nieźle Ci to idzie ;) (Choć nie za bardzo tu wszystko ogarniam xd) Ale lubię takie opowiadania, w których dowiadujemy się o co chodzi dopiero po jakimś czasie :D A na którym rozdziale jesteś u mnie, bo dodałem nowy więc już masz o jeden więcej do czytania. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OOo dobrze się składa, bo akurat powiedIalam mamie, ze nie mam vo robić xD

      Usuń
  2. Miałam nie wytykać już błędów, bo mi się nie chce, ale:
    'Aleksandra zabrała tylko płacz i torebkę' - chyba chodzi o płaszcz, prawda? ;)
    Pozdrawiam,
    kudikot.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dziękuje za wypatrzenie tego :) Muszę koniecznie zmienić program do poprawiania błędów :). Pozdrawiam

      Usuń
  3. Nono, zaczyna się. Ciekawe czy podejmie się udawania Penelopy...
    Historia podobna do mojej, "sobowtóry" i udawanie, uwielbiam takie wątki!
    Pozdrawiam
    Dellirah

    PS. Przez jakiś czas mogę nie komentować wszystkich rozdziałów po kolei, ale wiedz, że czytam je w wolnej chwili i co jakiś czas będę zostawiać komentarz pod aktualnie czytanym rozdziale. Zbliża się rok szkolny, a ja mam trochę do nadrobienia, więc mam nadzieję, że mnie zrozumiesz. Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :) z przyjemnością się czytało
    Zapraszam na kolejny rozdział na http://sweet-mistakee.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń