piątek, 30 września 2016

6



CZAS SIĘ POŻEGNAĆ


     Godzina sie­dem­na­sta trzy­dzie­ści. Wyjąt­kowo Alek­san­drze udało się zerwać z pracy wcze­śniej. Cały czas myślała o roz­mo­wie z męż­czyzną. Do pół­nocy ma się zgo­dzić uda­wać jakąś kobietę? To niemoż­liwe. Na miej­sce spo­tka­nia podwio­zła ją tak­sówka. Zapła­ciła i opu­ściła pojazd. Spoj­rzała na nie zachę­ca­jąco wyglą­da­jący budy­nek. Westch­nęła cicho i spraw­dziła, czy aby na pewno wybrała dobrą ilość gotówki. Ostatni raz spoj­rzała na kopertę. Scho­wała ją do torebki i pode­szła do drzwi. Zapu­kała kilka razy. Już miała odejść kiedy drzwi uchy­liły się, a w nich sta­nął znany jej męż­czyzna.
– O, pro­szę. Mia­łaś być o osiem­na­stej.
– Ale jestem teraz. – odpowie­działa mu.
     Męż­czy­zna tylko wpu­ścił ją do środka. Nic się nie zmie­niło. Nadal farba zcho­dziła ze ścian, a stare kafelki odpa­dały. Szła za dobrze zbu­do­wa­nym męż­czyzną. Miga­jace świa­tła doda­wały mroku temu miej­scu. Idąc kory­ta­rzem usły­szała krzyki. Serce moc­niej jej zabiło. Wrza­ski były coraz to gło­śniej­sze. Zatrzy­mali się przed drzwiami. Męż­czy­zna zapu­kał, a następ­nie je otwo­rzył.
– Sze­fie nasza przy­ja­ciółka przy­szła. – zaśmiał się wcho­dząc do środka. Alex chwilę biła się z myślami. Jed­nak weszła do pomiesz­cze­nia. Od razu zoba­czyła pobi­tego męż­czyznę w kącie.
– O, Alek­san­dra – Brad stał przy kra­nie i obmy­wał krew z rąk – Widzisz Steve? Przez Cie­bie będzie się nas teraz bała – zwró­cił się do męż­czyzny w kącie.
– Mam pie­nią­dze – odparła.
– Cie­szę się – usiadł na kana­pie wska­zu­jąc dło­nią na fotel. Kobieta wymi­nęła jego współ­pra­cow­ni­ków i usia­dła na zaku­rzo­nym meblu. Z torebki wyjęła kopertkę. Podała ją Bra­dowi. Męż­czy­zna prze­li­czył kwotę i z uzna­niem spoj­rzał na nią.
– Nieźle…– nie zdą­rzył dokoń­czyć gdyż chło­pak, któ­rego pobił rzu­cił w jego głowę popiel­niczką. Widzący to zda­rze­nie współ­pra­cow­nicy pod­bie­gli do niego z łomami. Alex czuła jak serce chce wysko­czyć z jej piersi. Wstała z fotela i cicho ruszyła w stronę drzwi. Kiedy zła­pała klamkę usły­szała ciche zda­nie.
– Sze­fie, on nie żyje.– odwró­ciła się i spo­rzała na nich. Zdu­miony Brad pod­szedł do ciała Steva i spraw­dził puls.
– Wy idioci! – wykrzy­czał, ale po chwili przy­po­mniał sobie kto jesz­cze jest w pomiesz­cze­niu. Trzy pary oczu spo­czeły na kobie­cie. Kur­czowo chwy­ciła ona swoją czarną torebkę i ze stra­chem oznaj­miła.
– Nic nie widzia­łam, naprawdę – widząc, że zbli­żają się do niej – Nie powiem nikomu.
     Jeden z męż­czyzn zła­pał ja za dło­nie i zapro­wa­dził do samo­chodu, gdzie zało­żył jej kaj­danki. Po chwili zoba­czyła jak z budynku wycho­dzi Brad, a tuż za nim Jacob nio­sący czarny worek ze zwło­kami. Obok kobiety usiadł Brad. Kiedy usły­szała zamy­ka­nie się bagaż­nika wie­działa, że to jej koniec. Samo­chód ruszył. Auto jechało w nie­znany jej kie­runku. Strach, który odczu­wała był nie do opi­sa­nia. Ręce jej się pociły i trzę­sły. Brad przy­glą­dał się jej w sku­pie­niu. Od zawsze wie­dział, ze jest piekną kobietą. Nie miał zamiaru jej zabić, ale wypusz­cze­nie jej od tak po tym co widziało nie było moż­liwe. Spoj­rzał na kaj­danki na jej nad­garst­kach. Mogli się bez tego obejść, ale nie ufali jej. Była mądra. Bez pro­blemu mogła ich wychy­trzyć i uciec.
      I co wtedy? Poszłaby na poli­cję? Czy może zosta­wiła dla sie­bie tą infor­ma­cję. Brad prze­stał wpa­try­wać się w kobietę kiedy Jacob zapar­ko­wał. Zatrzy­mali się w poło­wie leśnej dróżki. Wyszli z samo­chodu pozo­sta­wia­jąc kobietę samą. Alex rozej­rzała się po poje­ździe. Sły­sząc z bagaż­nika sze­lest worka przełknęła ślinę. W lusterku zoba­czyła dwie łopaty. Musiała uciec, ale nie miała jak. Ner­wowo roz­glą­dała się w poszu­ki­wa­niu klu­cza. Widząc odbi­ja­jące się swia­tło wychy­liła się lekko. Nie mogła uwie­rzyć w swoje szczę­ście. Na sie­dze­niu kie­rowcy leżał mały klu­czyk. Chw­cy­ciła go i nie­udol­nie sta­rała się otwo­rzyć kaj­danki. Udało jej się to po dłuż­szej chwili. Oba przedmioty rzu­ciła do przodu. Uchy­liła drzwi i widząc, że męż­czyzn nie ma szybko wysia­dła.
– A Ty dokąd sie wybie­rasz? – obró­ciła się, a jakieś trzy­sie­ści metrów przed nią stała trójka zbu­jów. Nie widząc co robić po pro­stu wbie­gła do lasu.
– Sze­fie ona ucieka!
– Tamta droga koń­czy się nie­da­leko auto­strady, będziemy tam szyb­ciej. – powie­dział wsia­da­jąc do samo­chodu. Nie cze­ka­jąc dłu­żej, ruszyli w wyzna­czo­nym kie­runku.

***

     Alex po raz kolejny o mało co nie wywa­liła się o korzeń. Nie chciała nawet na chwilę się zatrzy­my­wać. Szyb­kim kro­kiem prze­mie­rzała przez las. Sły­sząc nie­da­leko jadące samo­chody, zaczęła biec. Nie mogła uwie­rzyć, ze udało jej się tak daleko zajść i nie zostać zła­paną. Oparła się o drzewo i wes­tchnęła ciężko. Była wyczer­pana. Musiała cho­ciaż na chwilę usiąść. Sta­rała się unor­mo­wać oddech. Była cała morka, a tem­pe­ra­tura dawała o sobie znać. Śro­dek zimy, a ona biega po zaśnie­żo­nym lesie. Przy­mknęła oczy i nagle usły­szała znane głosy. Na kola­nach prze­czoł­gała się do wiel­kiego kamie­nia. Oparła się o niego wsta­jąc. Kil­ka­na­ście metrów dalej zauwa­żyła Brada i jego poma­gie­rów. Stali oparci o samo­chód. Miała pomysł. Gdyby udało jej się ich zwa­bić do lasu, a oni zosta­wili by otwarte drzwi i klo­uczyk w sta­cyjce, mia­łaby jak uciec. Upa­dła na kolana i odgar­nia­jąc śnieg szu­kała odpo­wied­niej wiel­ko­ści kamie­nia. Udało jej się to kiedy już ledwo co czuła palce. „No musisz do dobrze roze­grać” pomy­ślała i z całej siły rzu­ciła kamień przed sie­bie. Naro­bił on hałasu podob­nego do dep­ta­nych gałęzi. Wstała i zoba­czyła jak męż­czyźni bie­gną w stronę hałasu.      Ura­do­wana uświa­do­miła sobie, że wszystko poszło według jej planu. Zbie­gła po górce pro­sto do samo­chodu. Zamknęła drzwi i sta­rała się odpa­lić samo­chód. W lusterku widziała jak Jacob bie­gnie w jej stronę. Po raz kolejny prze­krę­ciła klucz. Zajęło jej to chwilę, ale udało się. Samo­chód odpa­lił, a ona wje­chała na ulicę. Jacob jed­nak nie dawał za wygraną i ruszył tuż za nią. Zanim samo­chód się roz­pę­dził męż­czyzna zdą­rzył, zła­pać klamkę i wsiąść do środka. Kobieta spoj­rzała na niego prze­ra­żona. Męż­czy­zna usi­ło­wał zatrzy­mać samo­chód. Nie wie­dząc co powi­nien zro­bić zła­pał kaj­danki leżące na opar­ciu fotela i przy­piął jej dłoń do kie­row­nicy. Kobieta spoj­rzała na blon­dyna i przy­ci­snęła pedał gazu. Ulica była oczysz­czona ze śniegu, więc nie miała pro­blemu z widocz­no­ścią. Jechała i rów­no­cze­śnie pró­bując zabrać mu klucz. Męż­czy­zna wsa­dził go sobie do kie­szeni. Obec­nie pró­bo­wał ode­brać jej kie­row­nicę. Alex nie widząc co ma robić gwał­tow­nie zacha­mo­wała, a Jacob ude­rzył głową w szybę. Zem­dlał, ruszyła dalej z nadzieją, że uda jej się doje­chać na komi­sa­riat zanim się obu­dzi. Jechała szybko, bała się o swoje życie.
     W pew­nym momę­cie chciała zwol­nić, ale hamu­lec nie dzia­łał. Spoj­rzała w dół, a następ­nie szybko podnio­sła głowę. Przed maską samo­chodu było zwie­rzę. Sarna sto­jąca na ulicy zbie­gła z niej, uni­ka­jąc roz­pę­dzo­nego samo­chodu, który nie­bez­piecz­nie zbli­żał się do klifu. Kobieta, która kie­ro­wała pojazd, sta­rała się ocu­cić męż­czyznę obok. Nie mogła nawet wysko­czyć z wozu. Przy­pięta do kie­row­nicy ręka unie­moż­li­wiała jej nawet zawró­ce­nie samo­chodu. Zje­chali z szyb­ko­ścią świa­tła z drogi i zaczęli zbli­żać się do ogro­dze­nia, które chro­niło kie­row­ców przed śmier­cią poprzez upa­dek do morza. Z całą siłą wal­nęli w ogro­dze­nie. Linki od niego oplo­tły samo­chód. Wal­nął on w skały i odbił się od nich. Kobieta otwo­rzyła zamknięte wcze­śniej oczy i spoj­rzała w dół. Wszyst­kie linki puściły, a oni wpa­dli do morza.



Końcówka rozdziału to mocne skrócenie Prologu :) Czyli już wiecie jak na polskim skracam lektury XDXD.


2 komentarze:

  1. Wszystko zaczyna składać się w jedną całość, z niecierpliwością czekam na następny rozdział! Akcja z zabiciem tego chłopaka i jej gadanie, że nic nie powie.. wyobraziłem to sobie tak bardzo XD Pisz szybko, bo ja tu czekam :D
    W trakcie czekania innych osób na dalszy rozdział zapraszam do siebie xD
    http://xiaolin-showdown.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest super! Skrócenie prologu też się udało, więc duży plusik ;)
    Czekam na kolejny!
    Ściskam, Kasia
    escape-in-your-arms.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń